Podobno z rodziną najlepiej wychodzi się na zdjęciu. Zwłaszcza portretowym. Dlatego potrafiono namówić ok. 25 tys. ludzi, by pofatygowali się na Długi Targ do wspólnej fotografii ilustrującej projekt badawczy „Portret własny mieszkańców Gdańska”. Zgromadzeni wyglądali wówczas na jednością silnych i radosnych szałem.
A dziś? Profesor Janusz Erenc przedstawiał w tym tygodniu najnowsze wyniki badań zatytułowanych „Portret Pomorzan”. Dowodził w nich, że o ile we wskaźnikach zadowolenia mieszkańców Trójmiasta wciąż krzywa rośnie, to już w terenie jest z tym zdecydowanie gorzej.
Obraz naszej malej stabilizacji skłania więc bardziej do zadumy, niż hurraoptymizmu, a przede wszystkim zaś do czynu, którego oczekuje się od:
uczelni przygotowujących samodzielnie myślących pracowników;
firm pozwalających zatrudnionym realizować ich marzenia;
przedsiębiorców, stawiających na innowacyjność,
administracji, wychodzącej naprzeciw lokalnej przedsiębiorczości.
Wszystko to zaś tworzy „złoty trójkąt” nauki, biznesu i samorządów, kreujących nasze miejsce w szeregu osiąganym przez region na mapie Polski oraz porównań ze wskaźnikami unijnymi. Portret autorstwa profesora Erenca zbiega się w czasie i przestrzeni z tegorocznym raportem Pomorskiego Obserwatorium Gospodarczego przygotowanym przez zespół profesora Piotra Dominiaka dla Agencji Rozwoju Pomorza.
Tutaj pod lupą znalazły się małe i średnie przedsiębiorstwa województwa i wskaźniki dotyczące ich kondycji, wynikające z badań prowadzonych w okresie spowolnienia gospodarczego. Podobnie jak w roku 2010, ukazały pogarszające się nastroje przedsiębiorców. Choć – jak się okazuje – znacznie gorzej oceniają oni globalną sytuację gospodarczą niż szanse własnych przedsiębiorstw na rozwój i wzrost przychodów.
Szkoda, że oba opracowania nie spotkały się w tym samym miejscu i czasie. Ciekawa byłaby wymiana myśli oby autorów odnosząca się też do innych detali. Na przykład tego, czy wysokie notowania samozatrudnienia to powód do satysfakcji z większej samodzielności ekonomicznej, czy raczej sygnał ostrzegawczy.
O ile bowiem zdaniem ekspertów jest to pozytywny przejaw przedsiębiorczości, to jednak – jak podkreślono w „Obserwatorium” – trzeba też mieć na względzie następujący fakt: część powstałych w ten sposób „samodzielnych podmiotów gospodarczych” zmusili do rozpoczęcia działalności na własną rękę pracodawcy, zatrudniający ich nadal, tyle że na innych zasadach.
Kwintesencją ciekawej dyskusji było szukanie odpowiedzi, co i jak robić, żeby nie tylko statystycznie żyło się lepiej. Z pewnością będzie się ona toczyć dalej przy wielu innych okazjach. Jednak niezależnie od tego, czy punktem wyjścia będzie dla niej „Portret” prof. Erenca, czy „Obserwatorium” prof. Dominiaka, zawsze gdzieś w tle znajdziemy echa teorii względności, w której to samo zjawisko jest obserwowane z kilku różnych punktów widzenia, a do uzgodnienia jest to, jak się one do siebie nawzajem odnoszą. Przy zmianie punktu odniesienia, zmieniamy także sposób widzenia zdarzeń i sytuacji. Sięgając zaś do innego klasyka – po prostu niech rozkwita sto kwiatów…