Powiem szczerze, że nie wierzyłem, że się uda. Inaczej, miałem duże wątpliwości… Tymczasem ERGO Arena oraz ci, którzy nią zawiadują Halowe Mistrzostwa Świata zorganizowali na poziomie, o którym mowa w nazwie imprezy.
Było pięknie… Błękitna bieżnia, po której z wdziękiem poruszały się smukłe panie, a już styl prezentowany przez naszą Renatę Pliś zaliczyłbym do klasyki gatunku. Shelly-Ann Frazer-Pryce miała być tylko królową imprezy, tymczasem zasłużyła także na tytuł miss-simpatico. Liderkami naszej ekipy były dziewczęta ze sztafety 4×400 oraz oczywiście mistrzyni Lićwinko.
Sielankowy obraz świata zaburzył jak zwykle Saddam Hussain. Biegacz z Pakistanu rozpędził się tak bardzo podczas biegu eliminacyjnego, że jak wyleciał z ERGO Areny, to słuch o nim zaginął.
Pierwszego dnia mistzostw przestał działać internet bezprzewodowy. Co to znaczy we współczesnym świecie ? Oczywiście koniec świata…
Znowu narażę się malkontentom, stając po stronie organizatorów. a nie niedoszłych użytkowników. Wi-Fi miało nie działać(!). Przewidziane było tylko dla producenta imprezy, ale gospodarze chcieli dobrze i … przedobrzyli. Upublicznili hasło i sieć się przegrzała. Po kablu wszystko działało jak należy.
Mieszane uczucia mam po chlebie ze smalcem i ogórkiem, które były serwowane w biurze prasowym. Trochę to było monotonne z perspektywy 12-godzinnego dnia pracy. Zupa cebulowa tylko na chwilę pozwalała oderwać się od rutyny. Z drugiej strony pomysł roztropny, bo na początku wszystkim smakowało, a kuchnia regionalna na pewno została wypromowana.
Nie zawiodła logistyka. Rozmawiałem z kolegami z zagranicy. Warunki pracy określili jako więcej niż przyzwoite. Działała informacja i komunikacja, dostępność uczestników zawodów także była wystarczająca.
Na zakończenie, żeby uniknąć komentarza, który po mojej pozytywnej ocenie gdańskiego fragmentu EURO 2012, zamieścił pod tamtym wpisem mój kolega ze studiów ( a brzmiało to tak ” Ile ci Włodziu dali, żebyś to napisał „), to się przyczepię do Ani Rogowskiej, że nie zdobyła medalu, a konkurs był na takim poziomie, że nic tylko wygrać oraz do Tomasza Majewskiego, że przecież stać go na więcej.
Więcej felerów nie znajduję. Przykro mi…