To było muzyczne wydarzenie sezonu. Justin Timberlake po raz pierwszy solo wystąpił w Polsce. Na gdańskiej PGE Arenie bawiło się 42 tysiące fanów amerykańskiego piosenkarza. Zafundował im perfekcyjne show, w którym nie zabrakło sekwencji tanecznych, animacji komputerowych i spontanicznych interakcji z publiką. Koncert był jedną z najbardziej oczekiwanych imprez w tym roku w Polsce. Organizatorzy zapowiadali, że będzie to jeden z największych występów podczas światowej trasy koncertowej Timberlake’a i… nie pomylili się!
Pierwsi fani amerykańskiego piosenkarza przed bramami stadionu pojawili się już rano i cierpliwie czekali na swojego idola. Tłum przed PGE Areną zaczął się gęstnieć około godziny 19:00. Fani sparaliżowali nawet ruch na drogach dojazdowych do stadionu – na ulicy Marynarki Polskiej tworzyły się gigantyczne korki. Natomiast tramwaje i kolejki SKM były tak przepełnione, że wielu widzów dotarło na stadion piechotą.
Między 19:00 a 20:00 na scenie pojawił się support – DJ Freestyle Steve. Znany z klubów z Miami DJ rozkręcił gdańską publiczność przy imprezowych hitach Rihanny, Snoop Dogga czy Jaya-Z.
Jeszcze pół godziny przed pojawieniem się gwiazdy wieczoru wydawało się, że nie wszystkie krzesełka na stadionie zostaną zapełnione, bo obiekt miejscami świecił pustkami. Wielu widzów przybyło na ostatnią chwilę, więc kiedy tuż po godz. 21:00 Justin wszedł na scenę, przywitały go już pełne trybuny. Podobnie jak podczas innych koncertów na trasie The 20/20 Experience World Tour, gdański występ rozpoczął hit „Pusher Love Girl”.
Dalej było już tylko lepiej. Przy „LoveStoned” artysta wskoczył na metalową platformę i zaprezentował skomplikowany układ choreograficzny. Z kolei piosenki z debiutanckiej płyty „Rock your body” i „Seniorita” porwały do tańca nawet najbardziej opornych widzów. Osoby, z którymi rozmawiała reporterka Radia Gdańsk po koncercie, zachwycone były także nietypowym, akustycznym wykonaniem ballady „What goes around… comes around”.
Podczas show Justin dał się poznać nie tylko jako świetny wokalista i tancerz, ale i muzyk. Przy niektórych utworach akompaniował sobie na pianinie lub gitarze. Pod koniec koncertu przyszedł czas na najbardziej wyczekiwane hity – „Suit & Tie”, „Sexy Back” i „Mirrors” wraz z Timberlake’em śpiewała cała arena.