Jerzy Kisielewski: Wspominam wakacje w Gdyni. Mam zdjęcia na tle transatlantyku Batory

– Nigdy nie lubiłem siebie eksponować. To najbliższym i wszystkim pozostałym dedykuję moją książkę, mówił w Gdyni Głównej Osobistej dziennikarz Jerzy Kisielewski. Syn „Kisiela” i autor książki pt. „Pierwsza woda po Kisielu. Historie rodzinne” opowiadał o tym, co go łączy z Gdynią i dlaczego zdecydował się wydać wspomnienia po latach anonimowej pracy w agencjach prasowych we Włoszech i Francji. – Syn słynnego publicysty i kompozytora Stefana Kisielewskiego przyznał, że już od dawna bliscy namawiali go do napisania wspomnień. – Wielu moich przyjaciół już dawno mówiło, że skoro jeszcze wszystko pamiętam, to powinienem pisać. Tak lekko mówiąc, może rzeczywiście to jest motywacja, że trzeba pisać zanim się straci pamięć, mówił w rozmowie z Piotrem Jaconiem.

W podjęciu decyzji pomogła mu… Monika Jaruzelska. – W pewnym momencie przyszła propozycja z wydawnictwa. Zresztą dość ciekawą drogą. W tym samym domu co ja zamieszkała Monika Jaruzelska, której pierwsza książka odniosła sukces. Zapytała mnie kiedyś, czy bym nie poprowadził jej spotkania autorskiego. Później zapytała dlaczego sam się nie zgłoszę do wydawnictwa, skoro mam tyle opowieści. Pomyślałem jednak, że nie będę zgłaszał się sam. Wydawnictwo nawiązało jednak kontakt i mnie przekonało, opowiadał Jerzy Kisielewski.

Gość audycji Gdynia Główna Osobista wspominał wakacje, które z rodziną spędzał nad morzem, m.in. w Gdyni. – Byłem wtedy bardzo młody, a taki wyjazd to było przeżycie. Kiedy zwykle jeździliśmy na wakacje nad morze. Podróż z Krakowa do Kuźnicy, Jastarni, czy w końcu do Gdyni to była prawdziwa wyprawa[…]. Wciąż mam zdjęcie ze swoim bratem na tle statku „MS Batory”, to robiło wrażenie. Ten jeden dzień pobytu, czy nawet pół w Gdyni, to były duże emocje.

Jerzy Kisielewski w swojej książce przytoczył wiele wspomnień i anegdot dotyczących znanych osób, które poznał w swoim życiu. Byli to m.in. Leopold Tyrmand, Jerzy Waldorf i Marek Tomaszewski, który występował w znanym duecie fortepianowym „Marek i Wacek” z jego bratem – Wacławem Kisielewskim. Gość Piotra Jaconia zauważył, że niektórym z nich nie poświęca się tyle uwagi, co powinno. – To jest dramat ludzi twórczych, piszących lub komponujących, że czasem za życia nie doznają splendoru, popularności, czy wdzięczności słuchaczy. Po czym mijają lata i się kogoś takiego odkrywa.

– Póki czujemy, że oni wciąż są, to mamy czas, żeby ich o coś zapytać i porozmawiać. Kiedy jednak odchodzą, to sięgamy po ich poezję, mówił syn „Kisiela”. Między innymi dlatego Jerzy Kisielewski w swojej książce nie skupia się na sobie, tylko na innych. A przede wszystkim na swojej rodzinie. – Ja nigdy nie lubiłem siebie eksponować. To najbliższym i wszystkim pozostałym dedykuję książkę, przyznał gość Gdyni Głównej Osobistej.

Posłuchaj całej audycji:

as/marz/mat
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj