Sasza Reznikow to aktor Teatru Muzycznego w Gdyni. W audycji Gdynia Główna Osobista opowiadał Piotrowi Jaconiowi o swojej przeszłości na Białorusi, aktorstwie i o tym jak to się stało, że Gdynia została jego miastem.
Piotr Jacoń: Tak sobie myślę, że jak ktoś studiuje aktorstwo w Krakowie, to tak jakby złapał Pana Boga za nogi. Nie chciałeś tam zostać?
Sasza Reznikow: Chciałem, ale nie było to łatwe. Zagraliśmy dyplomowe przedstawienie w reżyserii Wojciecha Kościelniaka. Na ten występ przyszli dyrektorzy różnych teatrów krakowskich, więc myślałem, że nie będę miał problemu z dostaniem się do jednego z teatrów: Starego czy Słowackiego. Niestety, do żadnego mnie nie przyjęli. Wojtek Kościelniak zaproponował mi rolę w spektaklu Sen Nocy Letniej w Teatrze Nowym w Poznaniu.
Potem robił Idiotę we Wrocławiu, a następnie Lalkę w Gdyni. Przyjechałem tutaj, bardzo spodobał mi się zespół, nigdzie tak dobrze mi się nie pracowało. Poszedłem do śp. dyrektora Macieja Korwina i powiedziałem, że chciałbym zostać na etacie. Przez tydzień podejmował decyzję i w trakcie premiery spektaklu zastała mnie miła niespodzianka. Dyrektor ogłosił mój angaż: Podziękujmy Saszy, który tutaj wystąpił i zostaje z nami.
PJ: Jak to się potoczyło dalej? Przyjeżdżałeś do Gdyni gościnnie, a tu nagle musiałeś sobie życie zorganizować?
SR: Kilka razy musiałem jeździć do Krakowa, bo tam miałem swoje rzeczy. Dostałem pokój w Domu Aktora, zakotwiczyłem się, kupiłem rower…
PJ: Jak wygląda gdyńskie życie? To miasto zaczyna być Twoim?
SR: Tak, nawet na rowerze mam naklejkę – Gdynia moje miasto. W sumie dwie, po jednej i po drugiej stronie.
PJ: Mieszkanie to już chyba nie jest pokoik w Domu Aktora?
SR: Tak, to są teraz dwa pokoiki z balkonem w Domu Aktora. Przytulne mieszkanko z dwoma kotami. Całe życie miałem na Białorusi koty i tutaj też nie mogłem bez nich żyć. Rudy ma na imię Browar, a bury to Bimber.
PJ: Dobrze ci w Gdyni?
SR: Dobrze. Jest spokojnie. Chociaż czasami brakuje mi Krakowa, w którym spędziłem trzy lata. Tam jest inne życie: wesoło, głośno, cały czas coś się dzieje. A w Gdyni wracasz po spektaklu, jest ciemno, panuje cisza… Oczywiście gdybym jechał przez bulwar czy skwer, to inaczej by to wyglądało.
Posłuchaj całej audycji Piotra Jaconia:
ap/mat