Wojciech Kościelniak o pracy w Teatrze Muzycznym w Gdyni: Spektakl rodzi się po konfrontacji z publicznością

kościelniak mniejsze strona

– Nie musi być tak, że tematy ważne są w teatrze przedstawiane w sposób nudny. Z biegiem lat uczę się przygotowywać spektakle warstwowo, mając świadomość, że ludzie przychodzą do teatru na rozrywkę i show, a nie kontrowersję, mówił w audycji Gdynia Główna Osobista Wojciech Kościelniak. Reżyser związany z Teatrem Muzycznym w Gdyni opowiadał o tym, jakie przebiega praca nad jesienną premierą „Zły”.
W kwietniu tego roku Wojciech Kościelniak odebrał nominację profesorską. Jak podkreślał na antenie Radia Gdańsk, na uczelniach artystycznych tytuł profesora otrzymuje się nie za pracę w teorii, tylko działalność artystyczną – tworzenie nowych spektakli. – Mam to szczęście, że co roku udaje mi się powołać do życia kilka nowych spektakli, więc dorobek mam całkiem spory. Ta praca, choć wymaga skupienia, nie jest tak obszerna, jak praca na innych uczelniach, wysiłek jest nieco mniejszy. No i w teatrze nikt nie nazywa mnie profesorem. Gdyby ktoś do mnie tak powiedział, inni pękliby ze śmiechu.

Reżyser jest stałym współpracownikiem Teatru Muzycznego w Gdyni. Stworzył tu m.in. „Sen Nocy Letniej”, „Hair” czy „Lalkę”. Pierwsza propozycja z Gdyni, którą otrzymał dotyczyła objęcia funkcji dyrektora artystycznego. – To był zaszczyt, nie mogłem jej przyjąć z powodów rodzinnych. Jak wrasta się w pewne miasto, to nie tak łatwo zmienia się je na inne. Drugie podejście było kilka lat później, w trakcie pracy nad musicalem „Hair”. Przygotowania były wyjątkowe – przeprowadziliśmy otwarty casting, było mnóstwo ludzi, którzy poznali się w jednym momencie, wybuchła euforia, tygiel twórczy. Pracę kończyliśmy czasem o 3, 4 nad ranem, a rano znów wszyscy byli dyspozycyjni.

Jak dodaje, w trakcie tworzenia „Hair”, nie miał jeszcze takiego doświadczenia jak dzisiaj. Ekipa uczyła się na błędach i, jak twierdzi Kościelniak, to działało na jej korzyść. – To piękna niewiedza młodości, człowiek łamie zasady i uczy się ich na nowo. Przez to energia była nieprawdopodobna. Teraz trudno byłoby mnie namówić do postawienia na scenie zespołu rockowego, bo już wiem jakie kłopoty są z nagłośnieniem.

Piotr Jacoń i Wojciech Kościelniak (z prawej) w studiu Radia Gdańsk. Fot. Radio Gdańsk/Joanna Matuszewska

Na jesień Teatr Muzyczny przygotowuje nową premierę „Zły”. W tej chwili trwają próby, ale jak mówi Wojciech Kościelniak spektakl ostateczny kształt przybiera dopiero na próbach generalnych i po zaprezentowaniu go widowni. – Nauczyłem się tego, że spektakl rodzi się dopiero z publicznością. Nie wolno poddawać się gdybaniom. W życiu zdarzało mi się już tak, że wszystko szło świetnie, a potem okazywało się, że to tylko mnie i zespołowi się tak wydawało. Nic nie wskazuje na to, że tak jest i teraz, ale wolę zachować dystans.

Taką klapą okazał się „Idiota”, którego Kościelniak wystawił w teatrze we Wrocławiu. Po krytycznych recenzjach w prasie, przedstawienie zostało poddane wielu przeróbkom. – To jeden z moich ukochanych spektakli, ale dopiero po zmianach, które trwały przez kilka miesięcy po premierze. Przed kolejnym setem zawsze były próby wznowieniowe, na których trwały korekty.

wojciech koscielniak artystyczna mniejsze stronaWojciech Kościelniak odbiera Pomorską Nagrodę Artystyczną w kat. Kreacje. 2014 rok. Fot. Agencja KFP/Mateusz Ochocki

Do najtrudniejszych elementów pracy reżysera i scenarzysty należy adaptacja scenariusza z języka literackiego na teatralny. Niekiedy po przeróbkach okazuje się, że powstało zupełnie inne dzieło. W przypadku „Złego” Leopolda Tyrmanda usunąć trzeba było rozwlekłe opisy. – Między innymi te dotyczące tego, jak handluje się sałatą na koszykach, jak wygląda ciucharka, dokładny koloryt tej czy innej ulicy. Trzeba pamiętać, że mówimy językiem sceny. Jeśli mielibyśmy odwzorować jeden do jeden, to co jest w książce, to nie wiem co by było. „Zły” z przerwą trwa trzy i pół godziny.

W przypadku „Złego” głównej roli tym razem nie zagra Rafał Ostrowski, znany widzom m.in. ze „Shreka”, „Chłopów” czy „Lalki”. Rolę „Złego” powierzono Krzysztofowi Wojciechowskiemu. – To świetny aktor, myślę, że widownia będzie pozytywnie zaskoczona. Krzysiek w „Złym” wskoczył na zupełnie inne piętro aktorstwa. Pojawi się też Maja Gadzińska, czyli Anioł z „Chłopów”. Za muzykę odpowiada Piotr Dziubek. Udało się uniknąć dosłowności, będzie to muzyka pierwszego jazzu z tamtych czasów (akcja toczy się w czasie PRL – przyp. red.) przetworzona tak, żeby trafiła do widza dzisiaj.

Prowadzący audycję Piotr Jacoń zauważył, że Kościelniak ma skłonność do wplatania w sztukę trudnych tematów. Jego przedstawienia są kontrowersyjne, wywołują skrajne emocje. Przez to trafiają tylko do części widowni. – Takim spektaklem był „Sen Nocy Letniej”. Ludzie wymiękali i dlatego było to niestety zagrane mało razy. Bezkompromisowość ma swoje zalety, ale także wady. Warto przygotowywać więc spektakl warstwowo, by mieć świadomość, że ludzie przychodzą do teatru na rozrywkę i show, szczególnie gdy jest to teatr muzyczny. Nie musi być tak, że ważne znaczy nudne.

Posłuchaj całej audycji Gdynia Główna Osobista:


Wojciech Kościelniak urodził się w 1965 roku we Wrocławiu. Jest absolwentem wydziału aktorskiego PWST we Wrocławiu. W wieku 22 lat zadebiutował w przedstawieniu „Bal w Operze” Juliana Tuwima na scenie Teatru im. Norwida w Jeleniej Górze. W latach 1988-2001 występował na deskach Teatru Polskiego we Wrocławiu. W latach 2001-2006 pełnił rolę dyrektora naczelnego i artystycznego Operetki Wrocławskiej (od 2004 roku Teatr Capitol). Współpracuje z Teatrem Muzycznym w Gdyni, gdzie wyreżyserował spektakle „Sen Nocy Letniej”, „Hair”, „Lalka”. Na jesień zapowiedziano jego najnowszą premierę w gdyńskim teatrze – „Złego” Leopolda Tyrmanda.

dr/mat
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj