– Co robię w Gdyni? Handluję bimbrem i uprawiam za pieniądze seks grupowy, śmieje się Joachim Lamża, gość Piotra Jaconia w Gdyni Głównej Osobistej. Do Gdyni przyjeżdżał na wakacje w latach 60. Był wówczas małym chłopcem. Odwiedzał tu ciotkę, która poślubiła marynarza. Teraz mieszka w Orłowie, skąd pochodzi jego żona.
Ze względu na swoją pracę mówi jednak, że mieszka na wakacjach. – Jestem wolny, nie jestem nigdzie zameldowany. Aktor mówi też, że nie interesuje go etatowa gra w teatrze. – Za komuny w teatrze było inaczej, teraz jest tam smutniej. Ja chcę być wolny, nie chcę być na łańcuchu. Teraz swobodnie żyję sobie w Gdyni i jest mi dobrze.
Od 18 roku życia aktor jest motocyklistą. Gdy tylko przeniósł się nad morze dołączył do Gdyńskiego Klubu Motorowego „Bałtyk”. – Od razu musiałem dowiedzieć się, gdzie tutaj są motocykliści. Ze wszystkimi jestem już zaprzyjaźniony. Wiem, gdzie jest salon Hondy, a gdzie Kawasaki, chwali się Lamża. Mało kto wie, że aktor startował też w zawodach enduro. – Mam nawet legitymację zawodnika. Jednak zrezygnowałem z tej konkurencji, bo kilka razy się połamałem. Mimo wszystko była to bardzo fajna zabawa. W Gdyni są idealne tereny do jazdy jednośladem.
Do aktorstwa przez przypadek wciągnęła go matka, również aktorka. Jego pierwszą rolą było wcielenie się w Juliusza Verne, w Teatrze Młodego Widza. – Szukali kogoś, kto mógłby zagrać małego Juliusza Verne. Poprosili moją matkę, żeby przyprowadziła swojego syna i tak to się wszystko zaczęło. Nie miałem żadnych oporów, miło to wspominam. Aktor odniósł się też do swojej roli w sitcomie „Camera Cafe”, który trwał dwa sezony. – Szkoda, że się to tak szybko skończyło. Serial cieszył się dużą popularnością. Na planie bawiliśmy się jak dzieciaki, panowała atmosfera wolności. To była totalna improwizacja. Wszystko było nagrywane jedną kamerą, nie było montażu. To była rewelacyjna zabawa.
Jego ojciec Joachim Lamża senior również miał w swoim życiu wątek związany z Gdynią. Przez jeden sezon występował w Teatrze Muzycznym. – Przyjechałem tu kiedyś na wakacje, kiedy on jeszcze grał. Mamy nawet pamiątkowe zdjęcie. Miał tu wynajęte mieszkanie, nocowałem wtedy u niego. Aktor już 11 lat jest związany z festiwalem kultur świata – Globaltica, który właśnie trwa w gdyńskich Kolibkach. – Jest to festiwal niszowy. Moda na tego typu imprezy wzrasta. Są tu fajne postacie, które potrafią zaskoczyć. Nie są to znane w Polsce nazwiska, ale ich koncerty są niesamowite, mówił Lamża. W rozmowie z Piotrem Jaconiem, aktor zdradził też ciekawostkę na swój temat. Chwalił się, że był pasażerem podczas ostatniego rejsu statku „Batory”.
Joachim Lamża urodził się w 1951 roku w Kaliszu. Studiował na wydziale aktorskim Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej w Warszawie. Ukończył ją w 1974 roku i zaraz po tym pojawił się na ekranach telewizorów w „Romeo i Julii” oraz „Trzech Siostrach”. Swoją karierę teatralną wiązał z trzema warszawskimi teatrami: Polskim, Rozmaitości i Dramatycznym. Po raz pierwszy w kinie można go było zobaczyć w „Opadły liście z drzew”. Znany jest przede wszystkim z roli w filmie „Kingsajz”. Grał też w serialach takich jak „Pitbull” i „Sfora”.
Posłuchaj audycji
żar/mat