– Gdy poznawałem Gdynię, miasto mnie nie obchodziło, liczyło się tylko morze. Dlatego dobrze pamiętam gdyński port. A był to port bardzo niespokojny. Fale wchodziły do środka i jachty mocno się kołysały. Jeszcze przed wypłynięciem można było dostać choroby morskiej, wspominał w Gdyni Głównej Osobistej kapitan Krzysztof Baranowski. W rozmowie z Piotrem Jaconiem opowiadał także o swoich początkach z żeglarstwem i trudnych egzaminach na kapitana.
Gdyński port na zawsze zostanie w pamięci Krzysztofa Baranowskiego. To właśnie z niego kapitan po raz pierwszy wypłynął w morze. – To był chyba 1956 rok. Port nie był jeszcze dobrze zorganizowany, były wyrwy w falochronie. W Gdyni spotkałem też swój pierwszy jacht pełnomorski. Nazywał się Krzyż Południa, ale powszechnie był znany jako Majtki Blaszane, mówił.
Tak jak pierwszy statek, w pamięci zostaje również pierwszy kapitan. Krzysztof Baranowski do dziś wspomina kapitana Janickiego. To był wzór jak dowodzić statkiem, mówił w rozmowie z Piotrem Jaconiem. – W pierwszym rejsie na Majtkach Blaszanych odbył się z kapitanem Janickim, adwokatem z Bydgoszczy. To był taki dystyngowany, bardzo kulturalny, a przy tym bardzo stanowczy pan – wzór tego, jak dowodzić statkiem. Patrzyłem na niego z zachwytem. Jak mówił, że płyniemy do jakiegoś miejsca, a później wracamy, to tak było. Inni często zmieniali zdanie. Kapitan odgrywa kluczową rolę, bo to od niego zależy, jaka atmosfera panuje na pokładzie, wspominał gość Radia Gdańsk.
Baranowski swoją przygodę z żeglugą zaczął w bardzo młodym wieku. Pływanie pokochał bardzo szybko i poświęcił mu dużo czasu. Tak zostało do dziś. – Zacząłem żeglować w wieku 14 lat. „Przytulił” mnie wtedy AZS Wrocław. Początkowo nie chciano mnie tam przyjąć, bo to był klub akademicki, a ja byłem za młody. Można powiedzieć, że się tam wychowałem. Spędzałem tam większość czasu, nawet w święta. Miałem zacne grono kolegów, którzy, chcąc nie chcąc, zostali moimi wychowawcami. Wyrastałem w atmosferze ścigania się na łodziach. Teraz też się ścigam, ale mam do czynienia z innymi przeszkodami, mówił kapitan.
Kapitan Krzysztof Baranowski w 2014 roku. Fot. Agencja KFP/Mateusz Ochocki
Egzaminy na kapitana są bardzo wymagające. Tym bardziej, gdy nie wszystkim podoba się, że tak wysokie ambicje ma żeglarski młodzian. – Już w wieku 25 lat chciałem być kapitanem. W tamtych czasach to było nie do pomyślenia. Egzaminowałem się u kapitana Kowalskiego. Gdy zobaczył, że manewrówkę zaliczyłem na 5, postanowił mnie dodatkowo przetestować.
– Kazał mi wykonać tzw. żeglugę samosterowną, co jest bardzo trudne, bo nie można użyć steru. Musiałem dokładnie ustawić samosterowność i udało mi się wykonać manewr. To było dosyć symboliczne, bo jak się okazało, później na wodach bardzo potrzebowałem tej umiejętności, dodał Baranowski.
Testy praktyczne i skomplikowane manewry na wodzie nie wystarczyły. Trzeba było jeszcze poradzić sobie z teorią, która, jak się okazało, była bardzo wymagająca. – Wszyscy egzaminatorzy się spotykali i mogli mi zadawać pytania ze wszystkich dziedzin i to w różnych językach. Kapitan Kowalski zapytał mnie o różnicę pomiędzy widzialnością a widocznością latarni morskiej. I zrobił to w języku angielskim. Szczerze mówiąc, do dzisiaj nie jestem pewien, jaka jest odpowiedź. Wtedy mówiłem pięknie i płynnie, ale nie potrafiłem tego rozróżnić. I kapitan Kowalski to zauważył. Na szczęście reszta egzaminatorów stanęła po mojej stronie.
– Debatowali jeszcze, czy taki młodzian może już być kapitanem. Kapitan Zofia Sumińska, jedyna kobieta w tamtym gronie, krzyknęła, że przecież Krzysiu wygląda jak kapitan! I tak zostałem najmłodszym kapitanem, wspominał żeglarz.
Krzysztof Baranowski urodził się 26 czerwca 1938 roku we Lwowie. Jest absolwentem studiów inżynierskich na Politechnice Wrocławskiej i studium Dziennikarskiego Uniwersytetu Wrocławskiego. Jednym z jego największych osiągnięć było uzyskanie 12. miejsca w transatlantyckich regatach samotnych żeglarzy z Wielkiej Brytanii do Stanów Zjednoczonych. Po ukończeniu rejsu, żeglarz wypłynął w dalszą drogę dookoła świata. W sumie w 272 dni pokonał ponad 35 tys. mil morskich, opływając m.in. przylądki Dobrej Nadziei, Leeuwin i Horn.
Drugi rejs dookoła świata Baranowski odbył na przełomie lat 1999 i 2000 na jachcie SY Lady B, wypływając z portugalskiego portu Villamoura. W ciągu roku pokonał 34 tys. mil morskich i odwiedził m.in. Wyspy Kanaryjskie, Karaiby czy Kanał Panamski.
Baranowski był redaktorem Trybuny Ludu i występował w programach młodzieżowych TVP. Pracował też jako komentator sportowy TVP i redaktor naczelny czasopisma Jachting.
Od 2008 roku kapitan jest członkiem rady programowej Polskiej Fundacji Morskiej. W 2009 roku otworzył fundację własnego imienia „Szkoła Pod Żaglami”, zajmującą się szkoleniem młodych adeptów żeglarstwa.
Posłuchaj całej audycji Gdynia Główna Osobista:
mili/dr/mmt