„Gdynia ma najlepszy teatr muzyczny w Polsce”. Piotr Dziubek, autor partytury do „Złego” gościem Radia Gdańsk

Komponuje, ale nie słucha muzyki. Grywał na weselach i napisał muzykę do reklamy cukierków. Gościem Piotra Jaconia w Gdyni Głównej Osobistej był kompozytor Piotr Dziubek Jest autorem muzyki między innymi do musicalu „Zły”, którego premiera odbędzie się 4 września w Teatrze Muzycznym w Gdyni. Muzyk przyznał, że pisanie libretta do spektaklu nie było łatwe. Obawiał się, że powtórzy coś, co już było. -Próbowałem się sprzeciwić, po pierwszy raz tak bardzo wyraźnie, dzwoniąc do reżysera prawie codziennie i nie potrafiąc sobie wymyślić tej muzyki. Zawsze jest prawdopodobieństwo, że coś powtórzymy. Dla mnie sporym punktem kontrolnym było, że popełniliśmy tu już kiedyś spektakl jazzowy. To była „Lalka”. Oczywistością było, że ja nie mogę tego powtórzyć, ani nawet się do tego zbliżyć, bo widzowie od razu to wychwycą.

W „Złym” znaleźć można bardzo wiele nawiązań do klubowego jazzu z lat 50- 60 minionego wieku. – Zresztą opisy muzyczne Tyrmanda w książce były jednoznaczne. Myślę jednak, że teatr rządzi się szczególnym prawem. Nawet w największych musicalach powstają utwory, które są ze sobą zupełnie niepowiązane. Mam poczucie, że trzeba odchodzić od schematów.

W spektaklu będzie można usłyszeć różnorodna muzykę. Będzie piękna rumba i fragment fortepianowej muzyki klasycznej w połączeniu ze smykami. Właściwie cała scena oparta jest na muzyce i tylko pokazywane są wyśmienite obrazy, niestety wojny. Zresztą muzyka jest chwilami chropawa i „zła”, jak wskazuje tytuł.

Moje początki w Gdyni były trudne. Zderzyłem się „czołgiem”, czyli artystami, którzy nie pokochali mojej muzyki.

Kompozytor po raz pierwszy przyjechał do Gdyni dziesięć lat temu, na sesję nagraniową do musicalu w studiu Radia Gdańsk.

– Moje gdyńskie początki były bardzo trudne. Przyszedłem do Wojtka Kościelniaka [reżysera m. in. „Złego” – przyp. red.] jako nowy człowiek. Pamiętam do zderzenie z „czołgiem”, czyli z artystami, którzy jakoś niespecjalnie pokochali to, co napisałem. Musieliśmy po prostu razem zagrać i od tego momentu było to wszystko odczarowane. Ale trochę czasu musiało minąć. Pamiętam ten dzień jako próbę stresu i możliwości, wspominał.

Piotr Dziubek uwielbia Gdynię. – Jeśli miałbym się wyprowadzić z Wrocławia to tylko do Gdyni. Uważam, że tutaj jest najlepszy teatr muzyczny w Polsce. Daje niezwykłe możliwości inscenizacyjne. Stan ludzki, za który już nie odpowiadam, ale który napotykam na swojej drodze jest tak wybitny, że z każdym razem przychodzi się z nimi zmagać i próbować być równie dobrym jak oni.

Zanim stał się sławnym muzykiem, musiał zarabiać między innymi na graniu na weselach. – Teraz patrzę na to z uśmiechem. Natomiast wtedy było to traumatyczne przeżycie. Ale dzięki temu miałem pieniądze na instrumenty i na to, żeby się rozwijać. Cieszę się, że ten okres mam już za sobą. Niedawno w domu zrobiliśmy konkurs na to, kto robił najbardziej niepoprawne rzeczy. Niestety wygrałem śpiewając „Biełyje rozy” na jakimś weselu. Natomiast nie ukrywam, że jeśli bym przez to nie przeszedł, nie wiedziałbym wielu rzeczy.

Gość Piotra Jaconia bardzo dobrze wspomina pisanie muzyki reklamowej. – Muzyka do „Zozoli” powstała później, kiedy nagle okazało się, że powstaje świat reklamy. Wtedy okazało się, że jest takie zapotrzebowanie na pisanie radiowych reklam, że zdarzało mi się pisać ich 40-50 w miesiącu. Piotr Dziubek mówił, że nie słucha muzyki w radiu. Bardzo lubię wszystkie rozmowy, ale kiedy zaczyna się muzyka, wyłączam odbiornik. W ogóle jako kompozytor mam też problem, żeby połączyć słowo z muzyką. Wolę muzykę instrumentalną. Często mi się zdarza, że w musicalu przemycam jej dosyć sporo, opowiadał Piotrowi Jaconiowi.

Posłuchaj całej audycji:

Maria Anuszkiewicz/mat 

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj