Tegoroczny Soundrive Fest przyciągnął do Gdańska rzesze fanów, nie tylko lokalną publiczność. Do klubu B90 zjechali ludzie z całej Polski i z zagranicy. Siłą festiwalu jest możliwość posłuchania wielu ciekawych, nieznanych u nas artystów. Dużym magnesem jest też atmosfera imprezy. I najważniejsze – każdy znajdzie tu coś dla siebie.
Dwa lata temu opisując swój pierwszy Soundrive Fest napisałam, że festiwal będzie się rozwijał, a klub B90 może okazać się dla tej imprezy za mały. Moja mała przepowiednia zaczyna się sprawdzać. W tym roku impreza wyszła na Ulicę Elektryków i w porównaniu do poprzednich lat poszerzyła swoją ofertę. Teraz jest tam nie tylko strefa gastronomiczno-wypoczynkowa, ale i muzyczna.
Na plenerowej scenie w pierwszym dniu imprezy zaprezentowały się dziewczyny z Destructive Daisy, a ciekawą elektronikę zaserwował duet Aiodine. W klubie zagrało osiem zespołów. Niektórzy artyści byli znani publiczności, inni stanowili muzyczną zagadkę. I to chyba jest siłą Soundrive’a. Prawie nigdy nie wiesz, co usłyszysz. Możesz to oczywiście sprawdzić w Internecie, ale nie ma tu tak zwanych headlinerów, czyli zespołów pewniaków, które przyciągną tłumy. Ale to dobrze. Potrzeba takiej imprezy, która promuje to, co mało znane a dobre.
Dobry, a nawet bardzo dobry okazał się występ We Draw A, wrocławskiej formacji grającej romantic techno. To mieszanka muzyczna, w której artyści zmiksowali elektronikę z nostalgią, energią i ciekawym wokalem. Powstał koktajl, który zaserwowano publiczności a ona przyjęła go bez zastrzeżeń. We Draw A bezbłędnie opanowali poruszanie się pomiędzy delikatnością i żywiołowością.
Kolejnym polskim zaskoczeniem był duet Małe Miasta, który pokazał, że ma na siebie pomysł. Nie odkryli Ameryki łącząc elektronikę z R&B i hip-hopem. Nie chodzi jednak o nowe aranżacje, ale o ich jakość. Małe Miasta, ale oby „duża kariera”.
Fot. Radio Gdańsk/ Anna Polcyn
Jeżeli chodzi o zagranicznych artystów to bezsprzecznie najlepiej wypadł East India Youth. Człowiek orkiestra i to dosłownie. Większość muzyków decyduje się na założenie zespołu, by korzystać z szerokiej palety dźwiękowej. Ale nie East India Youth, czyli William Doyle.
Muzyk sam grał na basie, śpiewał, był DJ-em, a przy tym szalał na scenie. Brytyjczyk jest samowystarczalny, a przede wszystkim świetny w tym, co robi. Słuchając jego elektronicznego popu, nie dało się stać w miejscu.
Fot. Radio Gdańsk/ Anna Polcyn
Glass Animals to kolejny zespół, który zgromadził dużą publikę i co warto podkreślić nawiązał świetny kontakt z ludźmi. Kolejna angielska muzyczna propozycja, która z pewnością przekonała do siebie sporą część festiwalowiczów.
Podczas pierwszego dnia nie obyło się jednak bez rozczarowań. Drenge zagrali żywiołowo, głośno, ale przy tym i nieco monotonnie. Nie chcę skreślać tego zespołu, nie można im odmówić dobrego grania, ale utwory po prostu się ze sobą zlewały. Mimo to jednak nie przeszkadzało to publiczności w zabawie i tańcu.
Fot. Radio Gdańsk/ Anna Polcyn
Tak w skrócie można ocenić czwartkowy wieczór podczas festiwalu Soundrive. W Radiu Gdańsk usłyszycie kolejne relacje z imprezy. Będzie można też przeczytać recenzje koncertów. Kolejne wydanie Muzycznej Strefy Radia Gdańsk z dachu klubu B90 rozpocznie się w piątek o godzinie 18:00.