Syn grał u Nergala, ojciec był mistrzem świata. Fotograf Maurycy Śmierzchalski w RG

Syn i ojciec potrafili razem znikać na dziesięć godzin. Okazywało się, że mały chłopiec z 73-latkiem pojechali na rowerach do Gdańska. Ale to nie było nic dziwnego, bo kiedy ojciec skończył 64 lata, przejechał 64 kilometry, mówił w audycji Piotra Jaconia, Maurycy, syn Hipolita Śmierzchalskiego, lekkoatlety i mistrza Polski w biegu na trzy tysiące metrów. Gość Gdyni Głównej Osobistej dużą część opowieści rodzinnej poświęcił ojcu – człowiekowi orkiestrze. Hipolit był sportowcem, oświetleniowcem, artystą i duszą towarzystwa – Z tatą tworzyliśmy zawsze niezwykły duet. Był moim guru, którego wyniki podziwiałem, a jednocześnie przyjacielem, który pokazał mi ścieżkę życiową.

Maurycy Śmierzchalski przyznał, że z zazdrością patrzy na swoje młodzieńcze lata, kiedy dorastał w artystycznej atmosferze gdyńskiej cyganerii. Wszystko dzięki ojcu. – Był zjawiskowy, nigdy nie wiadomo było, co zrobi Hipolit. Potrafił stworzyć coś z niczego, mimo braku funduszy. Kobiety go uwielbiały, ale rozbawić umiał wszystkich, wspominał gość Radia Gdańsk.

Po ojcu Maurycy odziedziczył łatwość nawiązywania kontaktów. – W którymś momencie stwierdziłem, że nie mogę dusić w sobie własnych historii i założyłem szkołę fotografii, w której przekazuję wiedzę innym. Robię to w sposób niekonwencjonalny, przez naukę w plenerze i teorię w praktyce.

W dziadka wdał się także najmłodszy ze Śmierzchalskich. – Mateusz przedwczoraj wrócił z Los Angeles, za kilka dni znowu będzie gdzieś indziej. Jak widać domeną naszej rodziny jest wędrówka, wiele profesji i posiadanie masy znajomych na całym świecie.

Kiedy Mateusz miał 17 lat Adam Darski, lider zespołu Behemot, poszukiwał świeżej krwi do zespołu. Wnuk Hipolita był wówczas muzykiem garażowym, który dopiero poszukiwał swojego stylu. – Pamiętam jak Nergal przyszedł do nas jako rodziców, zapytać czy może porwać naszego syna w świat. Chciał, aby Mateusz wsiadł w pociąg do Wiednia i uczestniczył w trasie koncertowej. Po naradzie z nauczycielami zgodziliśmy się, opowiadał Maurycy Śmierzchalski.

Rodzina Śmierzchalskich nigdy się nie nudziła. – Każdy, zwłaszcza po stronie męskiej, miał swoją ścieżkę i próbował wielu rzeczy. Można mieć ręce zajęte palcami, a bawić się myślami, podsumował gość Gdyni Głównej Osobistej.

Posłuchaj audycji

Anna Moczydłowska/marz
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj