Trzy dni, trzy miasta, jeden festiwal. Metropolia Jest Okey 2015 zaserwowała przegląd najciekawszych pomorskich kapel.
Czas między świętami Bożego Narodzenia a Sylwestrem to prawdziwa gratka dla miłośników trójmiejskiej muzyki. Wszystko za sprawą festiwalu Metropolia Jest Okey, który odbywa się już od kilku lat. Kilkadziesiąt zespołów z całego Pomorza prezentowała muzykę w klubach Gdańska, Gdyni i Sopotu.
METROPOLIA RUSZYŁA Z UCHA
26 grudnia Metropolię rozpoczął koncert w gdyńskim klubie Ucho. Sobotnie wydarzenie otworzyła gdańska kapela Bad Ol’ Pervz. Potem w klubie zabrzmiał mocny zespół Haraszo. To jedna z tych grup, gdzie rolę wokalisty i perkusisty bierze na siebie jedna osoba. A nie jest to proste zadanie. Każdy, kto gra lub widział grającego na bębnach, wie, że to wymagający instrument, a tu jeszcze trzeba śpiewać… Haraszo – zespół, któremu warto się przysłuchać.
Tego wieczoru warto było również posłuchać Sergieja Kriuczkowa & Riverboat Ramblers Swing Orchestry. Nie lubicie jazzu ani swingu? W wykonaniu tych artystów stwierdzilibyście, że kochacie ten rodzaj muzyki. Swing był muzyką popularną na przełomie lat 30. i 40. ubiegłego wieku. Ale po koncercie w Uchu widać, że wciąż ma się dobrze i potrafi rozruszać publikę. Tego dnia prezentowało się dziesięć zespołów, więc nie było przewidzianego czasu na bisy. Jednak to nie interesowało publiki i Sergiej Kriuczkow & Riverboat Ramblers Swing Orchestra musieli spełnić oczekiwania publiczności i zagrać dodatkowy utwór.
Wartymi uwagi były oczywiście też inne zespoły. Tego wieczoru usłyszeliśmy również Bubble Chamber, Amr Band, Mordy, Moose The Tramp, Mjut, FUZZ oraz Dick4Dick.
DRUGI DZIEŃ SKRADŁA BIELIZNA
Kolejnego dnia festiwalu przenieśliśmy się do Gdańska i klubu Parlament. Zdecydowanym faworytem publiczności tego wieczoru był zespół Bielizna. Muzycy, którzy dali się poznać po raz pierwszy w 1984 roku w niedzielny wieczór zabrali nas w podróż do lat 80. i 90. Nie zabrakło także nieco „młodszego” repertuaru.
Parlament bawił się w rytm „Miłości w Jugosławii”, „Terrorystycznych bojówek” czy „Pani Jola”. Jak wspomniałam nie zabrakło również nowszych piosenek takich jak „Człowiek, którego nie ma” i „Buraki”.
Na koncercie nie zabrakło gromkich braw, okrzyków zadowolenia oraz energii narastającej z piosenki na piosenkę i uwalnianej w tańcu. Kto był, ten widział to na własne oczy, słuchacze Radia Gdańsk słyszeli na własne uszy, a kto przeoczył koncert – musi uwierzyć na słowo, że faktycznie tak było.
Podczas niedzielnego występu mogliśmy usłyszeć również nie mniej ciekawe muzyczne propozycje od MrsMarshall, Kciuk & The Fingers, Oslo Kill City, Nawrocki Folk Computer Band, Klimt oraz Jamertal.
CZAS NA SOPOT
28 grudnia festiwal ponownie zmienił lokalizację. Tym razem muzyki mogliśmy posłuchać w sopockim klubie Sfinks 700. Na co warto było zwrócić uwagę tego wieczoru? Wszystkie kapele dały się poznać z jak najlepszej strony, jednak jak podczas każdego festiwalu, byli dobrzy i lepsi. Jedną z najciekawszych propozycji okazał się instrumentalny zespół Spoiwo. Młodzi z pomysłem na siebie z pewnością zyskali kilku nowych fanów, a ci którzy kibicowali grupie od dłuższego czasu utwierdzili się w przekonaniu, że Spoiwo jest klasą samą w sobie.
Zaraz po gdańskim zespole scenę przejął Nightrun87, czyli William Malcolm. Elektronika w wykonaniu tego artysty była czymś czego łaknęła publika. Słuchając tej muzyki trudno ustać w miejscu, to samo nakręcająca się energia.
Ciekawymi propozycjami tego wieczoru był także gdyński Les Bigos oraz Pete True. Ostatni z wymienionych projektów zagrał materiał z płyty „Hell Flower”, repertuar dobrze znany trójmiejskiej publiczności, który w końcu można było nabyć na płycie i posłuchać go w domu.
Publiczność w Sfinksie bawiła się również przy dźwiękach takich artystów jak: Przyborowski i Sekcja, Pullover, Izes, Chlupot Mózgu Organization, Confusion Project oraz Stendek/Prościński.