Gościem Gdyni Głównej Osobistej był dr Janusz Sibora, człowiek o wielu twarzach: Gdynianin, historyk, badacz dziejów dyplomacji, ulubieniec dziennikarzy i postrach ministrów. Ekspert w dziedzinie ceremoniału królewskiego, a także etykiety i komunikacji społecznej.
Audycję prowadził Piotr Jacoń.
KARIERA GDYŃSKIEGO KUPCA
– Mój dziadek zjawił się w Gdyni w latach 30. Z opowieści mamy wiem, jak doszedł do dużych pieniędzy. Żeby o tym opowiedzieć trzeba cofnąć się do I Wojny Światowej. Rodzina pochodziła z zaboru pruskiego, dziadek walczył na froncie w Alzacji. Po wojnie nie wrócił od razu do kraju, a zaczął robić interesy we Francji. Potem trafił do Gdyni i tam rozpoczął karierę kupca – snuł opowieść Sibora.
Wujek Janusza Sibory z kolei posiadał niegdyś drukarnię na ul. Mściwoja. – Tam wydrukowane zostały pierwsze wydania Kuriera Gdyńskiego. Ciocia z kolei pracowała w tym miejscu jako główna księgowa – wspominał.
Gość Radia Gdańsk zdradził, że ogromne wrażenie wywarł na nim przyjazd Charlesa De Gaulle’a do Gdyni. – Przypłynął motorówką na Skwer Kościuszki i jechał do Sopotu. Wiem, że do Grand Hotelu ściągano specjalne łóżko dla De Gaulle’a, bo wszystkie były za krótkie – opisywał.
TOAST TO TEŻ AKT DYPLOMACJI
Rozmówca Piotra Jaconia opowiadał o zjawisku spożywania alkoholu na spotkaniach dyplomatów.
– Kiedyś pisałem artykuł o alkoholu w dyplomacji. Proszę zastanowić się jak rozwiązywano problem picia go w czasach prohibicji! Był przecież nieodłącznym elementem przyjęć dyplomatycznych. Na terenie Stanów Zjednoczonych nie dało się tego zakazu obejść. Ale już w ambasadzie w Paryżu pomyślano: prawo amerykańskie obowiązuje na terenie placówki, ale w lokalu lub hotelu już nie. I pito poza ambasadą.
– Jest takie powiedzenie, że dyplomacja składa się z protokołu, alkoholu i geriolu, czyli kropli żołądkowych. Alkohol stanowi pewne narzędzie w dyplomacji. Wznoszenie toastu to już akt dyplomatyczny! – przekonywał Janusz Sibora.
Anna Moczydłowska