Kiedy ostatni Polak wyszedł z sowieckiego łagru? W 1945? A może w 1956? W audycji „Nieznane głosy świadków historii” ujawniamy, że znacznie później. Feliks Kuklis, emerytowany kierowca ciężarówki z Gdańska, opuścił obóz pracy w Mordawskoj SSR w 1974 roku, czuli w czasach Edwarda Gierka.
WYJECHALI DO POLSKI W 1958 ROKU Z WILEŃSZCZYZNY
Feliks Kuklis urodził się w 1942 roku w rodzinie polskich rolników podczas niemieckiej okupacji Wileńszczyzny. Jego dwaj stryjowie byli żołnierzami wileńskiej AK. Litewskie brzmienie nazwiska ginie w mrokach historii, rodzina od pokoleń była polska.
W 1944 roku, po zajęciu Wileńszczyzny przez wojska sowieckie, Kuklisowie nie „repatriowali” się, zostali na ziemi ojców, mając jeszcze nadzieję na zmianę sytuacji. Zdecydowali się wyjechać dopiero w roku 1958, kiedy już nie było nadziei. I nie było rodzinnego gospodarstwa, zrabowanego przez miejscowy kołchoz. Wyjeżdżali bez Józefa, bo brat Feliksa był wtedy w sowieckim wojsku. Rodzina przeżywała to rozstanie. Później Feliks z ojcem jeździli do Józka w odwiedziny. Starali się wspierać Józka finansowo, bo bieda PRL-u była niczym w porównaniu z biedą obywateli sowieckiej prowincji, oddalonej od nadzorowanych przez KGB szlaków turystycznych w wielkich miastach.
Feliks jako kierowca ciężarówki pracował ciężko, ale nieźle zarabiał jak na realia PRL. W sierpniu 1970 roku, jadąc z ojcem do brata, kupił od marynarza kilkanaście dolarów, by w Sowietach (gdzie były na czarnym rynku horrendalnie drogie) sprzedać je i pomóc w ten sposób Józkowi. Tu się zaczyna łagrowa historia ojca i jego synów.
ZA KILKANAŚCIE DOLARÓW TRZECH MĘŻCZYZN TRAFIŁO DO ŁAGRU
Jakiś donosiciel KGB poinformował o wizycie rodziny Józka z Polski i o tych nieszczęsnych dolarach. A może to nawet nie był donos, tylko Józek był inwigilowany? KGB, przesłuchując Feliksa, wyzywało jego rodzinę od „akowców” i wyrażało satysfakcję, że „was wreszcie mamy”. Rzeczywiście, bracia ojca Feliksa i Józka byli w AK. Pamięć KGB, uzbrojona w archiwa sowieckiej policji politycznej, jest długa. Feliks dostał 4 lata, ojciec 6 lat, Józek 8 lat „resocjalizacji” w „obozach wychowawczych o podwyższonym rygorze”. KGB zawłaszczyło też samochód Kuklisów, bo był to „majątek [przestępców] na terenie ZSSR”.
ZAMIAST POMOCY AMBASADY – PACZKA PAPIEROSÓW
Gdańszczanin prosił o pomoc ambasadę PRL w Moskwie, ale zarówno kagebista, jak i pracownik nominalnie polskiej ambasady mówili tym samym głosem. Na pożegnanie z ambasadą dostał od sekretarki paczkę papierosów. Dla Feliksa Kuklisa sowiecki łagier stał się przyspieszonym kursem znajomości natury systemu sowieckiego, o czym mówi dziś prostym językiem, ale ze znajomością rzeczy. Opuścił sowiecki łagier, pod nadzorem KGB, po odsiedzeniu całego wyroku – 21 sierpnia 1974 roku.
Nie jest pewne, czy Feliks Kuklis był ostatnim polskim więźniem łagru. Chyba jednak nie to jest najważniejsze w tej historii. Najbardziej absurdalne dla wolnego człowieka naszych czasów jest to, że za posiadanie kilkunastu dolarów można było zamknąć w obozie trzech dorosłych ludzi na okres w sumie 18 lat!
Piotr Szubarczyk