Przez Bagdad, Barcelonę po powrót do Gdyni. Proza życia gdyńskiej organizatorki znanego festiwalu

O sztuce perswazji, „chłopięcym” życiu w Bagdadzie, Barcelonie, a także tegorocznej edycji Festiwalu Open House w Gdyni, Piotrowi Jaconiowi opowiedziała gdyńska reemigrantka, organizatorka festiwalu – Diana Lenart

Międzynarodowy Festiwal Open House łączy fascynatów dobrej architektury oraz spotkań z „żywym miastem” i jego mieszkańcami. W Polsce odbywa się w Gdyni, a jego celem jest wspólne poznawanie miasta.

NIEODKRYTY MAGISTRAT

Jak co roku ważnym miejscem festiwalowej mapy będzie Urząd Miejski w Gdyni – miejsce monumentalne, inspirujące ale wciąż nieodkryte. – Arek Brzęczek będzie pokazywał nowe miejsca w podziemiach, bo cały czas odkrywa w nich coś nowego. Będzie się tam działo coś, czego nikt nigdy wcześniej nie robił – zapewnia Diana Lenart.

CHŁOPIĘCA DIANA W BAGDADZIE

7 letnia Diana Lenart leci do Bagdadu, matka obcina jej włosy „na chłopaka”, stwierdzając, że w gorącym Iraku z włosami będzie młodej Dianie za gorąco. – Mama chciała uchronić mnie przed wszystkim. Nagle z Diany w blond lokach zamieniam się w łobuziaka. Wszyscy mylą mnie z chłopcem, a ja biorę sobie to do serca i źle się zachowuję – wspomina dziecięce lata gdynianka.

POWRÓT DO GDYNI

Później była Barcelona, tłumaczenia języka katalońskiego na angielski i… nuda. A wskutek tej nudy pomysł na Festiwal Open House i powrót do Gdyni. – Bałam się decyzji o powrocie, ale ta myśl kiełkowała. Nawet jeśli zostanę zjedzona przez ludzi nieprzychylnych to i tak uważam, że ten powrót miał sens – mówiła organin House.;

pkat/mmt

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj