Norweskie Stavanger powitało hucznie polski żaglowiec. Każdy, kto miał związki z Polską chciał wejść na pokład. Był ciepły poniedziałkowy wieczór, ale norweskie miasteczko Stavanger nie zasnęło.
Przynajmniej nie zasypiali ci, którzy odwiedzili dziś fregatę. Zasnąć nie pozwalały wrażenia. Wszystko zaczęło się parę minut po 13.00, gdy tylko Dar Młodzieży zacumował w porcie. Powitały go okrzyki i występy artystyczne.
„POWRÓT” DO POLSKI
Młodzież – uczestnicy Rejsu Niepodległości chętnie włączyli się w oprowadzanie przychodzących na Dar. – Czuję się tak, jakbym przyjechał do swojego Łowicza, z którego wyjechałem w latach 60-tych – powiedział jeden z Polaków. Mamy tu dzieci, wnuki, ale powoli zaczynamy myśleć o powrocie do Polski. Na razie nieśmiało prowadzimy takie rozmowy – dodał.
HUCZNE POWITANIE
Jeszcze przed wpłynięciem Daru, przed zamkniętą bramą zaczął się ustawiać tłum witających nas Polaków. Trzeba przyznać, że się przygotowali. Część z witających ubrana była w stroje ludowe z regionów podhalańskich, bo niektórzy Polacy tu mieszkający mocno kultywują swoje polskie, góralskie tradycje.
Przyprowadzili ze sobą sporo polskich dzieci, które śpiewały i tańczyły dla uczestników Rejsu Niepodległości. – Witamy na Darze Młodzieży – tak wołali młodzi uczestnicy rejsu do ludzi czekających na wybrzeżu. – Chętnie wejdziemy na pokład, odwiedzimy, zwiedzimy – odpowiadali Polacy ze Stavanger. – Polonia w Stavanger jest bardzo liczna. Teraz obchodziliśmy 10-lecie polskiej szkoły opowiadają mi dwie młode mamy – Jola i Beata.
BYŁ NAWET POLONEZ
Był też Polonez tańczony na pokładzie Daru Młodzieży przez uczestników Rejsu Niepodległości. Polonia przyjęła ten taniec brawami. Były też łzy wzruszenia. Komendant Daru Młodzieży kapitan Ireneusz Lewandowski przyjął także na pokładzie radcę prawnego ambasady polskiej w Oslo – Mariana Siemakowicza. To właśnie on zorganizował tu wystawę dotyczącą odzyskania przez Polskę niepodległości. We wtorek nastąpi jej oficjalne otwarcie.
DUŻO POLAKÓW W STAVANGER
Stavanger to miasto bardzo licznie zamieszkiwane przez Polaków. Dużo jest osób które przyjechały tu w latach 80-tych, ale najwięcej przyjechało tu jednak w ciągu 10 lat. Każdy chciał wejść na pokład żaglowca i zrobić sobie zdjęcie z biało-czerwoną banderą. – Najwięcej Polaków jest w Oslo, ale w Stavanger mamy bardzo prężnie działające towarzystwo polsko-norweskie – powiedziała Anna Orłowska mieszkająca tu od kilku lat.
Z KONIECZNOŚCI?
– Nie mieszkamy w Polsce, ale nasze dzieci chodzą tu do polskich szkół. Podtrzymujemy polskie tradycje. Pokazujemy miejscowym naszą polskość. – Ja pracuję w sklepie na pół etatu. Mąż jest elektrykiem. Ostatnio wzięliśmy kredyt na mieszkanie, ale nie jesteśmy „zarżnięci” finansowo. Dwa razy do roku jeździmy na zagraniczne wakacje. Często też odwiedzamy Polskę. Nie musimy liczyć każdej korony, tak, jak było to w Polsce. Tam zwolniono mnie z pracy w sklepie, bo zaszłam w ciążę. Wtedy podjęliśmy decyzję o wyjeździe – dodała pani Anna.
ZWIEDZANIE BEZ SZALEŃSTW
Pani Ania zachęca do zwiedzenia starego miasta, katedry, muzeum morskiego. Nie wiemy, czy wystarczy nam czasu, ale pierwszy spacer po Stavanger już zachęca do zostania tu dłużej. – Wieczorem mało kto ma siłę szaleć, nawet w pięknym Stavanger. Nocne wachty robią swoje. – Zresztą Norwegowie raczej nie prowadzą takiego nocnego trybu życia jak południowcy, opowiadał pan Zbyszek. Od 20 lat mieszkający w Stavanger.
Niektórzy wspominają 4 czerwca 1989 roku w Polsce, ale niewielu chce mówić o polityce. Ten rozdział już zamknęli. Teraz skupiają się na innych sprawach. Podróże, poznawanie świata, edukacja dzieci, pasje,dobre jedzenie, własne mieszkanie – to interesuje Polaków.
Posłuchaj materiału Anny Rębas:
Anna Rębas/pOr