– Z tego wpisu na Facebooku wynika, że po tym jak Olo Walicki zadzwonił do straży miejskiej, to pojawiła się informacja, że ta osoba jest nieprzytomny. Dyżurny stwierdził, że to sprawa dla pogotowia, a nie straży miejskiej. Nie możemy mówić o znieczulicy, bo strażnicy jako pierwsi wezwali na miejsce karetkę. Najważniejsze, by osoba dzwoniąca dostała bezpośrednią i konkretną informację o tym, co zostanie zaraz zrobione – mówi Mikołaj Chrzan.