– Komendant został sam, bo PiS nie było na rękę przeciąganie tej sprawy. Im dłużej się o tym mówiło, im dłużej trwał dyskurs medialny, tym gorzej było dla nich. Akurat jeśli chodzi o komendanta Maja nie zasięgnięto informacji z CBA. Tu doszło do dysonansu i pojawia się pytanie o jakość działania instytucji państwa i służb – mówi Artur Górski.
– Poza tym pamiętajmy, że dzisiaj są tak nieograniczone możliwości kontroli, sprawdzania, że konia z rzędem temu, kto jest absolutnie czysty. Gdzieś w życiu każdego zdarzyło się pewnie przejechanie na czerwonym świetle. Odpowiednio nagłośnione może spowodować różnego rodzaju konsekwencje. Myślę, że tutaj pokazuje się jak w zwierciadle słabość obecnego rządu. Popełnia, jak parę lat temu błędy personalne. Przypomnijmy, że przy poprzednim rządzie z Samoobroną i LPR większość afer była związana z personaliami – dodał Sławomir Siezieniewski.