– Usłyszeliśmy szereg kwot, choćby 340 miliardów złotych. Nie widzieliśmy jednak żadnego raportu. Łatwo rzucać wysokie kwoty, ale trudno uzasadnić, że zostało to prawidłowo wyliczone. Musimy jeszcze poczekać na coś bardziej konkretnego. Spotykałem się w swojej pracy ze zjawiskiem nazywanym analizą wsteczną. Chodzi o to, że zawsze najmądrzejsi byli ci, którzy nie podejmowali żadnych decyzji, a tylko analizowali historię i wskazywali, co można było lepiej. Przy tym wszystkim zapominając jakie uwarunkowania były kiedyś. To bardzo wygodna pozycja. Każdemu menedżerowi można zarzucić jakieś niedociągnięcia, obecnemu rządowi też pewnie będzie można – uważa Piotr Urbańczyk.