– Zaczynamy od małych kroków, potem zwiększamy dystanse. Maraton jest ukoronowaniem tych treningów. Jeśli ktoś nie ma przeciwwskazań zdrowotnych, bieganie jest najprostsza formą ruchu. Wystarczą wygodne buty. Najważniejsze żeby to robić z głową. Prawie każdy może w końcu wziąć udział w maratonie – zapewniał Dudycz.
– Najtrudniej w maratonie jest obrać prawidłową taktykę. Osoby pierwszy raz mierzące się z tym dystansem nie mają jeszcze doświadczenia. Ważne żeby sobie dobrze rozłożyć te kilometry, ale najważniejszy jest odcinek po 30. kilometrze. Wtedy musimy się zmotywować najmocniej – mówił trener.
– Trasę niedzielnego maratonu przejrzałem już kilka razy – mówił Marcin Dybuk. – Wiem, gdzie są największe zagrożenia. Na 20 km będzie stała moja siostra z izotonikiem dla mnie, żona będzie jeździła na rowerze. Ostatnio tez w pewnym momencie miałem dość, ale kiedy zobaczyłem żonę oraz córkę krzyczące i dopingujące, dostałem dodatkowej mocy. Wiem, że w niedzielę czeka mnie walka z bólem i z samym sobą.
– Dopiero 7. maraton jest takim, w którym osiąga się najlepsze wyniki – mówił Radosław Dudycz. Po 3-4 latach doświadczenia maratońskiego można myśleć o maratonie życiowym, który będzie jak bułka z masłem. Ja mam na swoim koncie 16 maratonów. Teraz mocno aktywuję sie w funkcji trenera. Każdy musi wiedzieć kiedy odejść. Ja odszedłem na bardzo wysokim poziomie. To nie znaczy, że nie biegam. Poza trenowaniem innych, biegam sam.