– Po audycie cały czas mam problem w ocenie podstaw tych wyliczeń. Wszystko było nazywane „pewien” urzędnik, „pewien menadżer” itd. Jeśli słyszymy, że zostało wydano milion na logo, to myśli się, że to bardzo dużo. Ale podejrzewam, że te pieniądze zostały wydane na całą akcję marketingową. Mówiono, że to audyt, teraz mówi się, że to tylko zbiór ogólnych informacji. Zabrakło mi w tym wszystkim uczciwego podejścia względem obywatela. Nie zgadzam się na żonglerkę liczbami, chcę znać fakty – zaznacza Wioletta Kakowska-Mehring.