Roman Giedrojć, Główny Inspektor Pracy jest gościem pierwszej Rozmowy Kontrolowanej. Wywiad prowadzi Jacek Naliwajek.
– Chce Pan aby inspekcja pracy mogła obserwować zakłady pracy, zbierać materiały operacyjne, zupełnie jak policja. Po co? Dlaczego?
– Ta formuła jest potrzebna, nie po to, żeby dowartościować się jako instytucja, ale nie na we wszystkich krajach UE walka z patologi nielegalnej pracy jest szeroko rozwinięta. W Włoszech w inspekcji pracy zatrudnionych jest 521 karabinierów, którzy pomagają inspekcji pracy. Kiedy prowadzona jest kontrola zakład jest zamknięty, obstawiony i nawet mysz się nie przeciśnie. Nie opłaca się tam w ogóle pracować nielegalnie.
– Pracuje się oczywiście nielegalnie, ale chodzi o to, żeby margines tych nieprawidłowości był jak najmniejszy. My chcemy tę szarą strefę ograniczyć. Nie możemy jednak do końca tego skontrolować, ale chcemy ograniczyć obszary, w których ta strefa jest rozwinięta. Potrzebujemy do tego narzędzi.
– To wola ustawodawcy. Jeśli będzie takie przyzwolenie. Generalnie taka wola jest. Współpraca między Ministerstwem Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej jest. Ministerstwo się pochyliło nad naszymi uwagami. To nie jest tylko szkoda dla państwa, bo nie są składki odprowadzane. Szacujemy, budżet państwa w skali roku jest uszczuplony o 9 miliardów złotych. Przez wiele lat pracuję w inspekcji pracy i zdarzało się nieraz, że przychodziły osoby, które mówiły: „ja pracuję na podstawie jakiejś umowy, przyszedł wiek emerytalny, a mi się mówi, że 10 lat brakuje do emerytury”. To są dramaty. Trzeba wprowadzić takie rozwiązania, że praca będzie wykonywana w oparciu o przepisy i z szacunkiem dla prawa.