Wracamy do historii pani Sylwii z Ustki, która w połowie marca została zawieziona karetką z Ustki do Gdańska na badania dotyczące podejrzenia zakażenia koronawirusem. Ambulans jednak nie poczekał na pacjentkę i kobieta w nocy, na własny koszt, wracała do domu taksówką. Zapłaciła sześćset złotych. Szpitale Pomorskie odmówiły zwrócenia pacjentce kosztów przejazdu. Pani Sylwia zapowiada, że decyzję zaskarży.
– Zwrócono mi 170 złotych za poradę lekarską czy też badania w sprawie obecności koronawirusa. Jednak odpowiedź w sprawie zwrotu kosztów powrotu z badania uważam za niepoważną. Karetka mnie przywiozła, a później zostawiono mnie samą sobie. Pani pielęgniarka wezwała mi taksówkę. Napiszę w tej sprawie do Narodowego Funduszu Zdrowia. Jeśli również otrzymam odpowiedź negatywną, oddam sprawę do sądu – podkreśla pacjentka.
DŁUGI CZAS OCZEKIWANIA
Wiceprezes Zarządu Spółki Szpitale Pomorskie tłumaczy odmowę zwrotu kosztów obowiązującymi w danym dniu przepisami. Zapewnienie pacjentom skierowanym do izolacji domowej powrotu do miejsca zamieszkania wprowadzono 17 marca. Tymczasem pani Sylwia trafiła do szpitala dwa dni wcześniej.
Choć w przypadku mieszkanki Ustki test na koronawirusa dał wynik negatywny, miała ona zastrzeżenia co do czasu oczekiwania na wynik badania. Pani Sylwia żyła w niepewności przez tydzień. Szpitale Pomorskie podkreślają, że jest to niezależne od nich. Badania przeprowadzała Wojewódzka Stacja Sanitarno-Epidemiologicznej w Gdańsku. W liście podkreślono, że problem długiego oczekiwania na wyniki testów jest znany organom i podejmowane są w tym kierunku działania zaradcze.
Z treścią listu otrzymanego przez panią Sylwię można zapoznać się poniżej:
Uzasadnienie odmowy zwrotu kosztów przejazdu, które otrzymała pani Sylwia
Przemysław Woś/am