Czy warto sięgać po książki, które trafiają na listę bestsellerów? To pytanie zadaje sobie wielu czytelników obserwując rankingi tworzone przez sieci księgarni czy portale poświęcone czytelnictwu. Ufać czy nie ufać gustowi ogółu? A może dobre miejsce w rankingu to efekt zabiegów promocyjnych? Z takim podejściem sięgnęłam po najnowszą powieść szczecińskiej autorki Moniki Szwai. Książka ukazała się w listopadzie ubiegłego roku, czyli w okresie kiedy wiele wydawnictw szykuje nowości, bo… zbliża się Boże Narodzenie. A książka, wiadomo, to najlepszy prezent pod choinkę. Przeglądając listę bestsellerów za 2013 r. zdziwiłam się, że powieść „Anioł w kapeluszu” na nią trafiła i z ciekawością sięgnęłam po książkę.
Początkowo poznajemy oddzielne trzy historie – profesor Jaśminy Taranek, owdowiałej psycholog z Warszawy; szczecińskiej studentki Mirandy Wiesiołek, która z powodów finansowych „wynajęła brzuch” i urodziła dziecko przeznaczone do adopcji oraz warszawskiego nastolatka Jonasza Zawadzkiego, którego rodzice obciążają obowiązkami szkolnymi w imię przyszłej jego kariery. Trzy różne osoby, których losy powoli się splatają by w końcu doprowadzić do przyjaźni, a w zasadzie Przyjaźni.
Dramatyczne przeżycia bohaterów momentami wstrząsają czytelnikiem. Dlaczego tak bardzo sprzysięgły się okoliczności i ludzie zapatrzeni tylko w swe egoistyczne plany? Ile rozczarowań i bólu może spotkać jeszcze opisywane postacie? Okazuje się jednak, że przyjaźń pomoże przezwyciężyć wszystko. Nie chodzi o jakąś zwykłą znajomość, ale głęboką relację, która powstaje między pokoleniami. Emerytowana psycholożka pomaga nastolatkowi, którego pojawienie się w życiu starszej pani powoduje cały ciąg pozytywnych zdarzeń.
Kim jest tytułowy „Anioł w kapeluszu”? To osoba przepełniona dobrocią, prawego serca i otwarta na innych. I w powieści Moniki Szwai pojawia się kilka takich anielskich postaci. Książka powoduje miłe odczucie, że jest jeszcze nadzieja skoro po ziemi stąpają takie „anioły”. A one nie są Supermenami, działają cuda będąc po prostu sobą.
Monika Szwaja powieścią „Anioł w kapeluszu” wraca po pewnym czasie milczenia. Niektórzy bohaterowie pojawili się już w poprzednich książkach autorki, których ukazało się na rynku już kilkanaście. Monika Szwaja tak pisze o sobie „wesoła emerytka po prawie czterdziestu latach pracy w Telewizji Polskiej w Szczecinie”. Jej doświadczenie reporterki i publicystki pomaga jej w tworzeniu powieści, bo bazuje na sytuacjach, których była świadkiem. – Dodaję dwa do dwóch, układam kolejne pucle, przyprawiam własnym doświadczeniem i znajomością ludzkiej psychiki – tak powstają historie, które mogły się naprawdę wydarzyć – zdradza autorka.
Sięgając po książkę z listy bestselerów miałam w sobie pewien dystans i chciałam się przekonać czy słusznie tam trafiła. I z czystym sumieniem muszę przyznać, że powieść uwiodła mnie swą fabułą, klimatem i być może dla niektórych banalnym odczuciem, że świat nie jest taki zły, bo są wśród nas „anioły w kapeluszach”.