Jego majątek szacowano na ponad miliard dolarów. Był nazywany „Grubym Ryśkiem” lub „Cesarzem”. Historię sukcesów, ale także upadku jednego z najbogatszych Polaków poznamy dzięki lekturze książki „Depresja miliardera. Historia Ryszarda Krauzego” Krzysztofa Wójcika. 23 września 2015 r. swoją premierę będzie miała pierwsza biografia biznesmena z czołówki listy najbogatszych Polaków. Autorem książki o znanym gdynianinie jest Krzysztof Wójcik – reporter, który w „Gazecie Wyborczej” i „Rzeczpospolitej” zajmował się dziennikarstwem śledczym. Takie doświadczenie pomogło mu dotrzeć do wielu osób i rzetelny sposób opisał 30-letnią działalność Krauzego w biznesie.
Krzysztof Wójcik rozmawiał z wieloma osobami, które współpracowały lub znają prywatnie Ryszarda Krauzego. Szuka prawdy o człowieku, którego karierę można nazwać „od pucybuta do milionera”. Pokazuje, jak polityka wiązała się z raczkującym w Polsce biznesem i jaki wpływ miały dawne służby na imperium Krauzego. Cel jest jeden – odpowiedź na pytanie dlaczego miliarder jest teraz niemal bankrutem.
Autor pierwszej biografii jednego z najsłynniejszych gdynian przytacza opinie, z dziennikarską dociekliwością podaje fakty i liczby. Nie komentuje, choć po lekturze pozostaje w czytelniku sympatia dla biznesmena, którego opuściło wielu.
Nie jest łatwo przecierać szlaki, więc Krzysztof Wójcik miał trudne zadanie. Oparł się więc na swoim warsztacie dziennikarza i skupił na faktach. Książkę czyta się szybko, nie przytłacza wielością informacji, choć momentami brakuje jej lekkości. Dużym minusem jest także brak zdjęć głównego bohatera.
– Zwykły chłopak z niewielkiego mieszkania na ulicy Warszawskiej w Gdyni trafia na czołówki list najbogatszych Polaków tygodnika „Wprost” i ekonomicznego miesięcznika „Forbes”. Bywa nawet na drugim miejscu w tych rankingach. W szczytowym momencie nazwisko Krauzego pojawia się na światowej liście miliarderów z majątkiem szacowanym na 1,3 mld dolarów. O jego fortunie świadczy wypożyczony prywatny odrzutowiec za, bagatela, 12 mln dolarów, którym lata – czytamy we wstępie do książki.
Biznesową żyłkę zaszczepia synowi Irena Krauze, która jest jedną z najważniejszych osób i najbliższych współpracowników Ryszarda. Kolejnymi ważnymi dla niego kobietami są żona Kalina, którą poznał w II Liceum Ogólnokształcącym w Gdyni, oraz córka Monika. Niezwykle ważną osobą jest także syn Andrzej, którego problemy są jedną z przyczyn depresji biznesmena.
fot. Agencja KFP/Krzysztof Mystkowski
BIZNES
Ryszard Krauze umiejętnie wykorzystał czas odbudowy polskiej gospodarki po 1989 roku. Trzy lata wcześniej zakłada ze wspólnikami firmę Profesjonalne Komputery Kajkowska Krauze, w skrócie Procom KK. Jednocześnie za ich plecami rejestruje Innowacyjny Zakład Techniki Komputerowej „Prokom”. To ta firma daje początek Grupie Prokom.
Zaczęło się od komputerów i oprogramowania. Pierwszy wpadł na pomysł, że wielkie firmy, dawne molochy państwowe, nie mają systemu finansowo – księgowego. Był jedyny, który taki oferował. A podpisując kontrakt, tak go formułował, że nie było opłacalne zmienianie dostawcy systemu.
Najwyższa Izba Kontroli, Krajowe Biuro Wyborcze, Zakład Ubezpieczeń Społecznych, Telekomunikacja Polska SA, Grupa PZU, Warta, PKO BP, Ruch SA, Rafineria Gdańska – oto lista jego klientów. Prokom informatyzuje także m.in.: Główny Urząd Ceł, Kasę Rolniczego Ubezpieczenia Społecznego, Ministerstwo Edukacji Narodowej, Ministerstwo Obrony Narodowej oraz kilka urzędów miejskich i wojewódzkich.
Ryszard Krauze zakładał wiele firm, które miały jeden cel – uzyskiwanie jak największych zysków. – Chcąc prześledzić biznesową karierę Ryszarda Krauzego i historię jego firm, trzeba się przekopać przez gąszcz kilkuset tomów akt Krajowych Rejestrów Sądowych w kilku miastach w Polsce. Przez 30 lat jedne firmy znikają, inne się pojawiają. Jedno, co je łączy, to zwykle pojawiające się te same nazwiska w zarządach oraz czasami wspólny mianownik w nazwie – Prokom – pisze w swej książce Krzysztof Wójcik.
Po branży informatycznej zainteresował się także biotechnologią i rynkiem nieruchomości. Nie przyniosła Krauzemu zysków działalność w mediach, m.in. miał udziały w Radiu Eska Nord i przekazuje pieniądze Telewizji Familijnej. Prawdziwą kulą u nogi stał się mit wydobycia ropy w Kazachstanie. Ta sprawa pociągnęła imperium Krauzego na dno.
SPONSOR
Był hojny. Jeśli go ktoś poprosił, wspierał małe, ale także duże inicjatywy, np. Festiwal Polskich Filmów Fabularnych lub zakup zabawek dla przedszkolaków.
Ryszard Krauze wprowadza sport do biznesu. Jest jednym z pierwszych polskich ludzi interesu, którzy tak otwarcie wspierają kilka różnych dyscyplin. Wspierał tenis (z jego inicjatywy i dzięki jego pieniądzom odbywał się sopocki turniej Prokom Polish Open), koszykówkę (sopocka drużyna przyjęła nazwę Prokom Trefl Sopot) i piłkę nożną. Ta ostatnia dyscyplina nie była jego ulubioną, ale wspieranie jej było decyzją strategiczną. Kibice go znienawidzili, kiedy kupił stadion Arki i… zrobił tam korty tenisowe. Chcąc zmienić nastawienie do siebie, zaczął finansować działalność lokalnej drużyny, która przyjęła nazwę Prokom Arka Gdynia.
W latach 90. politycy biorą pieniądze od kogo się da, nie ma publicznych donacji. Krauze wspiera różne opcje: liberałów, lewicę, potem prawicę i Samoobronę. Udowadnia, że z każdą władzą jest w stanie się dogadać.
fot. Agencja KFP/Mariusz Kraczaniec
CHARAKTER KOSZYKARZA
Jakie cechy charakteru pomogą osiągnąć sukces? Jego współpracownicy mówią, że cechy zawodowego koszykarza – siła w parciu do przodu, pracoholizm oraz dyscyplina w sensie powtarzalności pewnych zasad, jak na treningu. Ponadto używa narzędzi, które pomagają w osiągnięciu zysków. Odrzutowiec pomaga w szybkim przemieszczaniu się? Więc go wypożycza. Planował taki kupić, ale późniejsze problemy pokrzyżowały te plany.
Wielu rozmówców ulega czarowi Krauzego, co on chętnie wykorzystuje. Ma rzadką cechę odkrywania w ludziach ich rzeczywistych umiejętności i zmuszania ich do pracy ponad możliwości. Nikt w Prokomie nie pracował w godz. 9:00 – 17:00. Wiadomo było, że szef przyjmuje gości nawet o 21:00. Dopiero potem był czas dla pracowników. Sekretarki i asystenci prawników Krauzego wiedzieli, że trzeba być w pogotowiu przez 24 godziny na dobę.
Był niezwykle zajęty i miesiącami czekało się na spotkanie z biznesmenem. – Do legend przechodzą wielogodzinne oczekiwania na spotkanie z Krauzem w biurze Prokomu w Marriotcie. Krzysztof Materna spędził tak kiedyś kilka godzin – w tym czasie prezes zdążył polecieć do Gdyni. Jest zdziwiony, że gdy po powrocie znad Bałtyku wchodzi do salki konferencyjnej, satyryk wciąż siedzi na skórzanej sofce – czytamy w książce.
DEPRESJA
Przetrwał głośne w mediach problemy z kontraktem z Zakładem Ubezpieczeń Społecznych. Po groźbach, zatrudnił sztab ochroniarzy. Jednak po kilkudziesięciu latach prosperity, biznesmen spadł na dno. Przyczyniły się do tego kłopoty, w jakie wpadł miliarder po aferze ze spotkaniem Janusza Kaczmarka w hotelu Marriott oraz krach planu wydobycia ropy w Kazachstanie, w którym biznesmen utopił setki milionów dolarów.
Nagle Krauze dowiedział się kto był jego prawdziwym przyjacielem. Odwrócili się od niego niemal wszyscy, między innymi politycy, których wspierał finansowo i dawni działacze bezpieki, których zatrudniał.
– Gdy Ryszard zaczął mieć problemy, to nikt z tych ważnych ludzi służb, którzy u niego pracowali i zarabiali ogromne pieniądze, nawet się nie wychylił, żeby stanąć w jego obronie. Wszyscy brali kasę, jak był potrzebny. Gdy zaczęły się kłopoty, to nikt nie pomógł – powiedział autorowi książki były oficer UOP proszący o zachowanie anonimowości.
Biznesmen zmienia podejście do życia po tym, jak zimą 2014 roku jego syn Aleksander cudem uniknął śmierci. W Sopocie wdał się w bójkę z pijanym chłopakiem, który ugodził go nożem w brzuch. Aleksander w ciężkim stanie trafił do szpitala.
– Zajście związane z synem i jego późniejszy powrót do zdrowia też mi uświadamiają, co jest w życiu najważniejsze. Do wielu wcześniejszych kłopotów nabrałem dystansu – powiedział autorowi książki Ryszard Krauze.