85-letnia dziś gdańszczanka Charlotte Martha Kłak czuje się Polką, choć jako dziecko nie znała ojczystego języka. Głuchoniema matka nie mogła jej nauczyć, a w szkole mówiła tylko po niemiecku. Po wojnie sąsiedzi z ulicy Chlebnickiej mówili o niej „ta Niemka”. Ona jednak nie ma w sobie nienawiści i uważa, że trzeba być człowiekiem, żeby zasłużyć na szacunek innych ludzi. Charlotte Martha Kłak z domu Troll, po pierwszym mężu Makilla, była jedną z bohaterek „Soboty u Państwa Uphagenów”. Spotkanie 26 września 2015 roku odbyło się z inicjatywy reportażystki Katarzyny Korczak, która od lat szuka kontaktu z dawnymi mieszkańcami Gdańska i spisuje ich wspomnienia. Nie jest to łatwe, bo sami zainteresowani nie znają często swej przeszłości i wraz z Katarzyną Korczak poznają nowe fakty. Tak było w przypadku pani Charlotte.
Urodziła się w 1930 roku w Wolnym Mieście Gdańsku, w szpitalu przy obecnej ulicy Klinicznej. Co ciekawe, w tym samym miejscu przyszły później na świat jej córki. Rodzicami Charlotte byli Martha Anna i Paul Albert Trollowie, oboje głuchoniemi. Z Gdańska przeprowadzili się w 1936 roku do Królewca. W czasie wojny Paul zaginął, Martha została sama z trzema córkami i synem.
Charlotte była najstarsza i pomagała w opiece nad rodzeństwem. Nie znała ojczystego języka, bo matka jako osoba głuchoniema, nie nauczyła jej. W szkole mówiła tylko po niemiecku. Kiedy po wojnie cała rodzina przeniosła się do Gdańska, musiała powoli uczyć się polskiego. Mimo że była jeszcze nastolatką, wyszła za mąż za sąsiada i stała się panią Makilla.
– Odciążyła moją głuchoniemą babcię, która została tylko z trójką dzieci – wspomina córka Charlotte Anna Makilla – Puczka. – W domu było piekło. Nie wiem, co by było ze mną dzisiaj, z moją siostrą Basią, gdyby nie zdecydowała się na rozwód. Wykazała się ogromną odwagą. Odeszła od męża mając 20 lat i dwójkę dzieci, nie znając polskiego.
Tuż po wojnie bycie rozwódką z dziećmi postrzegano jako hańbę. Rodzina byłego męża zerwała z nimi kontakty. – Dla nas przez całe życie to była wielka przykrość, że nie miałyśmy kontaktu z kuzynami. Ojciec nam nie pomagał, nie odwiedzał nas. Nie znałam jego matki, choć mieszkała koło nas i widziała jak chodziłyśmy do szkoły na Ogarną. Jedyną babcią jaką miałam była ta głuchoniema, ukochana moja babcia – mówi z płaczem Anna Makilla – Puczka.
Charlotte powtórnie wyszła za mąż. Ponieważ jej drugi partner był pracownikiem Stoczni Gdańskiej im. Lenina, dostał przydział na mieszkanie przy ul. Chlebnickiej. W 1956 roku zamieszkali w lokalu na pierwszym piętrze, gdzie do dziś mieszka pani Anna.
Mimo że była Polką urodzoną w Wolnym Mieście Gdańsku, pogardliwie mówiono o niej „ta Niemka”. Tymczasem w czasie zbierania o niej wspomnień Katarzyna Korczak odkryła, że dziadkowie Charlotte, Maria i Teodor Gutkowscy, byli polskimi patriotami. Mieszkali w Pelplinie, prowadząc tam zakład rymarski.
– Teodor Gutkowski uszył walizkę na słynną Biblię Gutenberga. Działał w patriotycznych organizacjach, był w oddziale Hallera jako ochotnik. Głuchoniema matka nie miała jak przekazać takich informacji. Dopiero w czasie zbierania materiałów wszyscy się dowiedzieliśmy, że były w rodzinie takie patriotyczne tradycje – podkreśla Katarzyna Korczak.
Charlotte Martha Kłak uważa, że powinna mieszkać tam, gdzie jej rodzina. W 1980 roku wyprowadziła się do Niemiec, aby pomóc córce w opiece nad wnukiem. Mieszka obecnie w Kilonii. Stan zdrowia 85-letniej gdańszczanki uniemożliwił jej uczestnictwo w spotkaniu w Domu Uphagena.
– Ona czuje się Polką. Jej życiowym przesłaniem jest pragnienie, żeby nie było wojny, a ludzie się kochali. Mówi, że wszyscy są jednakowi: i Żydzi, i Polacy, i Niemcy – podkreśla reportażystka. – Nie ma do nikogo nienawiści. Tak ją wychowała niewykształcona, głuchoniema matka i tak ona wychowała swoje córki. Trzeba być człowiekiem, żeby zasłużyć na szacunek innych ludzi.