– Żyjemy w kraju klątwy. Jesteśmy krajem alkoholików i dzieci alkoholików – tak Manuela Gretowska opowiada w Radiu Gdańsk o syndromie Dorosłych Dzieci Alkoholików, który pojawia się w jej najnowszej książce „Miłość klasy średniej”. Pisarka jednocześnie pokazała granicę, której nie można przekraczać w związku. – Miłość nie jest cierpieniem.
W przeszłości przypięto jej łatkę skandalistki. Pisze książki, które szokują. Jasno wyraża swoje opinie, także polityczne (w 2005 roku jej felieton nieprzychylny braciom Kaczyńskim został dosłownie nożyczkami wycięty z jednego z magazynów). Jest feministką. Założyła Partię Kobiet. Z taką Manuelą Gretkowską umówiłam się na spotkanie w niedzielny ranek w jednym z trójmiejskich hoteli.
– Pisanie jest taką zupełną osobnością. Jeżeli myślimy to, co wszyscy i wyrażamy to, jak wszyscy – to jest gazeta albo normalna rozmowa. Natomiast pisanie, malowanie to jest własny głos – powiedziała Manuela Gretkowska. Zaczęła pisać będąc na emigracji we Francji, czując, że myśli inaczej niż jej rówieśnicy. W 1991 roku debiutowała książką „My zdies’ emigranty”, który opisała młode pokolenie Polaków opuszczających ojczyznę. W sobotę w Muzeum Emigracji w Gdyni spotkanie z pisarką rozpoczęło nowy cykl spotkań poświęconych literaturze tworzonej na obczyźnie.
21 października ukaże się wspólna książka Manueli Gretkowskiej i jej życiowego partnera, psychoterapeuty, Piotra Pietuchy – „Miłość klasy średniej”. To dwa w jednym, bo jedną część zatytułowaną „Kalifornia” napisała Gretkowska, drugą – „Domino” – Pietucha. Jego opowieść jest o spotkaniu dawnych przyjaciół, które uruchamia lawinę rujnującą ich z trudem osiągniętą stabilizację. Jej cześć to fabularyzowany dziennik pisarki, która z nastoletnią córką ucieka do Kalifornii przeczuwając klęskę swego małżeństwa.
– Paradoksalnie, w przeciwieństwie do utartych schematów, nie rozpacza, nie dzieli włosa na czworo – mówię łonowego w sprawach miłosnych. Tak jak faceci, zbiera się w sobie i postanawia wyjechać do Kalifornii. W naszej kulturze to faceci uciekają, kiedy coś się sypie w miłości – w pracę, w inną kobietę, w alkohol – podkreśla pisarka.
Bohaterka powieści, jako prawie 50-letnia kobieta, odkrywa, że jej związek nie jest wyjątkowy. Kocha człowieka, który jest Dorosłym Dzieckiem Alkoholika. Mimo że żyją na poziomie klasy średniej, mają dom pod miastem i samochód, są skażeni syndromem DDA. – Żyją z dziadkiem alkoholikiem, który już nie żyje, i jego rodziną. Powtarza się schemat postępowania, jak z alkoholikiem. To jest szok.
Zdaniem pisarki ze statystyk wynika, że 40 procent Polaków ma do czynienia z syndromem DDA. – Jesteśmy krajem alkoholików i dzieci alkoholików. O tym się nie mówi, a powinno uczyć się dzieci w szkołach, jakie będą mieć zachowania i lęki. To się ciągnie na kolejne pokolenia, dzieci dzieci. To jest jak klątwa. Żyjemy w kraju klątwy.
Nie ma idealnych związków. Zawsze są jakiegoś problemy do rozwiązania, ale jest coś, co powinno kobiecie zapalić czerwoną lampkę. – Miłość nie jest cierpieniem. Jeżeli miłość staje się cierpieniem, to jest to znak ostrzegawczy, że może to wcale nie jest miłość, tylko cierpienie – podkreśla Manuela Gretkowska. Przypomina, że w opisie miłości, który można znaleźć u św. Pawła w Liście do Koryntian, nie ma mowy, że miłość to cierpienie.
– Kochają dwie osoby. Dają i biorą. Ale to nie jest zaprzeczanie sobie i myślenie, że kiedyś będzie wspaniale, a teraz będę poniżona, będę cierpieć i o wszystko zabiegać. Kochać to zachować siebie, tu i teraz, być spokojną, stanowczą, ustępować, negocjować, ale nie pogrążać się w cierpieniu – powiedziała pisarka.
Gretkowska apeluje do rodziców, aby kochali swoje dzieci i nie przenosili na nie trudnych doświadczeń ze swego dzieciństwa. – Jeżeli ten rdzeń miłości od rodziców jest mocny, to możemy odbić od ściany [problemów – przyp. red.]. Jest wtedy łatwiej. Nie mówię, że osoba, która miała bardzo ciężkie dzieciństwo jest skazana na klęskę, ale jest jej o wiele trudniej. Dlatego kochajmy dzieci, nawet bardziej niż siebie!