Metropolia Jest Okey 2015. Wystawa fotografii Michała Bilińskiego

Michał Baszuro Mateusz Gajda fot. Michał Biliński-crop

Na co dzień jest psychiatrą, ale ma też inną pasję. Podczas koncertów z cyklu Metropolia Jest Okey możecie zobaczyć go z aparatem, fotografującego muzyków. Teraz nadarza się niepowtarzalna okazja, żeby zobaczyć efekt pracy Michała Bilińskiego.

POCZĄTEK PRZYGODY

Wszystko zaczęło się na studiach, a dokładnie na czwartym roku. Pasję do fotografowania w Michale obudzili rodzice, dając mu w prezencie pierwszy aparat. – Dostałem od nich małpkę (aparat cyfrowy). W końcu pierwszy aparat na własność, wspomina.

Bodźcem, który utwierdził go w przekonaniu, że fotografia jest jego pasją, był konkurs Uniwersytetu Gdańskiego „Dźwięki codzienności”. Wystartował w nim i otrzymał wyróżnienie. – Ucieszyłem się, że zdjęcie się podobało i wyszło tak super, mimo że miałem tylko małpkę. Otrzymałem bon na 400 zł, a kiedyś to było więcej niż teraz. Rodzice dołożyli mi trochę i tak kupiłem pierwszą lustrzankę.

FOTOGRAFIA ANALOGOWA

Sztuki fotografowania Michał uczył się na aparacie analogowym. – Od ojca mojej koleżanki dostałem analoga Yashicę. Robiłem nim zdjęcia przez pół roku, uczyłem się fotografować z kliszą, szanować kadry.

Jak przyznaje, nauka na analogowym sprzęcie, gdzie ma się ograniczoną liczbę klatek i trzeba szanować kliszę, jest bardzo istotna. Aparat analogowy wyrabia oko, nie można nim zrobić kilkuset zdjęć i później z nich wybierać jak w aparacie cyfrowym. – Kiedyś polecono mi fajny aparat Canoneta, to nie jest lustrzanka, tylko tak jakby małpka, ale analogowa, wysokiej klasy. Gdy ma się te 36 klatek, to chodzi się i zastanawia, czy coś jest na pewno warte zdjęcia.

Wielką przyjemność przy zdjęciach analogowych czerpie się także z tego, ile pracy trzeba w nie włożyć. Żeby zrobić takie zdjęcie samemu od początku do końca, potrzebna jest ciemnia, w której wywołuje się zdjęcia. Niedawno Michał stworzył takie miejsce u siebie w domu. – Od teraz mam pełną frajdę, gdy robię zdjęcie od zera. Od kliknięcia aparatem, po wywołane papierowego zdjęcie, które wisi na ścianie.

SAMOUK

W dużym stopniu Michał nauczył się sztuki fotografii sam. – Jeżeli pojawiła się okazja nauki od kogoś starszego, bardziej doświadczonego, który coś powiedział, coś pokazał, to chłonąłem to od razu. To cenna wiedza.

Jednak nie miał stałego mentora, od którego się uczył. Michał śledził i śledzi do tej pory to, co dzieje się w świecie fotografii. A to, co mu się spodoba, przekształca na swoje potrzeby. Tak się stało, gdy odkrył Antona Corbijna, fotografa m.in. jego ulubionego zespołu Depeche Mode. – Zawsze mi się podobały jego mocne i wyraziste zdjęcia, jest tam dużo kontrastu, czernie są bardzo podkreślone. W jakimś stopniu zaczerpnąłem nieco od niego. Często jak robię zdjęcia, to kontrastu nie szczędzę.

To jeden z najistotniejszych fotografów dla Michała, choć niejedyny. – Bardzo lubiłem oglądać także albumy reporterów, jako coś ciekawego i dowód na to, że jak się człowiek w coś rzuci na sto procent, z przekonaniem, to niezależnie, jaki aparat będzie miał w ręku – uda się.

Michał Baszuro, Mateusz Gajda Fot. Michał Biliński

NAJCIEKAWSZE ZDJĘCIE

Pytanie o jedno najciekawsze zdjęcie zawsze sprawia kłopot. Szczególnie, jeżeli ktoś zrobił ich w życiu bardzo dużo. Jednak po dłuższym zastanowieniu Michał zaczął wspominać swój pierwszy Przystanek Woodstock. – Zabrałem tam wszystko, co miałem analogowego, czyli dwa aparaty. Jeden zakopałem pod namiot, żeby nikt nie ukradł – wspominał z uśmiechem. – Z drugim chodziłem, miałem też pochowane pełno klisz w kieszeniach. Wspaniale się wtedy robiło zdjęcia. Raz, że ludzie, dwa, że koncerty. Także kolory i faktura zdjęcia analogowego idealnie komponowały się z tym wydarzeniem.

PSYCHIATRIA I FOTOGRAFIA

Na co dzień Michał pracuje w szpitalu psychiatrycznym, a fotografia jest dodatkową pasją. Mimo tego te dwie dziedziny się ze sobą przeplatają. Choć jak przyznaje Michał nieświadomie skupia się na emocjach ludzi. – W pracy jestem skupiony na rozmowie z drugą osobą. Staram się wyłowić nastroje, gdy widzę, że ktoś jest skory do rozmowy czy też nie, to odpowiednio reaguję na takie sytuacje. Na koncercie jest to o tyle użyteczne, że gdy ktoś gra, to obserwuję go , jak się rusza, czy piosenka jest bardziej nastrojowa czy żywa. Gdy np. widzę, że basista super reaguje na jakąś linię basową, rytmikę, to akurat go fotografuję, a resztę na chwilę zostawiam.

Ważnym elementem jest także kontakt z muzykami. – Dobrze czasami dać o sobie znać, choć trzeba wyczuć dobry moment, żeby się nie narzucać. Takie kontakty owocują na scenie, gdy ktoś popatrzy się prosto w kadr, uśmiechnie czy też puści oczko. Jak zrobisz takie zdjęcie, to już jest bajka.
0-11

Olo Walicki Fot. Michał Biliński

TERAPIA FOTOGRAFIĄ

Na co dzień to Michał stara się pomóc innym podczas sesji terapeutycznych, ale sam sobie też funduje terapię. – Nie chodzi o to, że z pracy wracam załamany i sobie nie radzę. Ale często oderwanie się od wszystkiego i zajęcie się fotografią odpręża.

Jak przyznał, gdy jest pochłonięty fotografią, relaksuje się. Ma wtedy czas na przemyślenia i zyskanie cennego dystansu. – Pewne problemy przetrawię, mam świeże myśli, często już mnie nie frustruje to, co frustrowało wcześniej. Zdrowo jest mieć jakąś odskocznię.

RADIO GDAŃSK

Z Radiem Gdańsk Michał związał się na stałe w 2012 roku, kiedy to stał się fotografem koncertowym wydarzeń z cyklu Metropolia Jest Okey. Choć pierwsze zdjęcia dla naszej rozgłośni zrobił rok wcześniej. Dzięki znajomości jego koleżanki ze studiów z gitarzystą gdyńskiego zespołu Cocodraże został poproszony o zrobienie zdjęć podczas koncertu tejże grupy w Radiu Gdańsk.

– Potem robiłem zdjęcia jeszcze podczas kilku kolejnych koncertów bez publiczności, a później pojawił się cykl Metropolia jest Okey. Kamil Wicik spytał się, czy chciałbym robić zdjęcia. Zgodziłem się, chociaż stresowałem się, czy dam radę.

NOWE MUZYCZNE HORYZONTY

Koncerty w Radiu Gdańsk nie tylko rozwinęły pasję fotograficzną, ale także otworzyły muzyczny świat Michała. – Myślę, że pewnych rzeczy mógłbym nigdy nie ruszyć, nie usłyszeć. Koncerty w Radiu Gdańsk odkryły przed Michałem wiele nowych i interesujących zespołów. Także muzyka reggae, której nie jest wielkim zwolennikiem pokazała mu swoje inne, ciekawe oblicze. – Czasami jeszcze nieraz słuchałem przez kilka dni tego, co akurat zespół grał w Radiu Gdańsk. Niektóre kapele zostały na mojej playliście do dziś.
0-12

Luna Bystrzanowska Fot. Michał Biliński

WYSTAWA

Kilka lat w Radiu Gdańsk poszerzyło muzyczny świat Michała oraz jego album ze zdjęciami. W związku ze zbliżającą się wystawą fotografa, trzeba było wybrać kilka najważniejszych zdjęć z całego, licznego zbioru. Co nie było najprostszym zadaniem. Pomocą Michałowi służyła oczywiście narzeczona Ania. – Oko drugiej osoby jest niezwykle ważne przy wybieraniu, gdyż po obejrzeniu kilkuset zdjęć traci się dystans. Czasami pytam Anię – wybrać to czy to, ale pomaga mi także uwagami typu: za dużo niebieskiego albo za dużo zdjęć gitarzystów wybrałeś. Nie narzuca mi czegoś bezpośrednio, ale ma swoje krytyczne uwagi.

Pierwsza selekcja do wystawy polegała na wybraniu najlepszych jakościowo zdjęć. Jak przyznał Michał nie wszystkie zdjęcia są takie jakby tego chciał, gdyż na początku pracował na gorszym sprzęcie i nie miał, aż tak dużego doświadczenia. Choć nie zawsze, jakość była decydującym czynnikiem przy wyborze. – Jakość schodzi na drugi plan, niektóre zdjęcia bronią się dlatego, że widać, iż są ważne. Uchwyciły ważne chwile i emocje.

Wystawa fotografii Michała Bilińskiego „Metropolia Jest Okey w Radiu Gdańsk”. Wernisaż – 30 grudnia, godzina 18:00, Ratusz Staromiejski, wstęp wolny. Wystawa czynna do 17 stycznia 2016.

Anna Polcyn
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj