Simona Kossak, królowa puszczy od dziś w każdy piątek w Radiu Gdańsk

wilczek1

Miała być chłopcem, ale urodziła się dziewczyną, miała kontynuować pokoleniowe tradycje malarskie, ale i tu wyszło inaczej niż oczekiwała rodzina. Kossakówna wyłamała się ze schematu i została królową Puszczy Białowieskiej. Rodząc się w takiej rodzinie jest się skazanym na konfrontację z jej historią. Można ją przyjąć za swój los, można się wyrwać i pójść własną ścieżką na przekór wszystkim. Simona Kossak, córka, wnuczka i prawnuczka słynnych Kossaków rozczarowała rodzinę swoim przyjściem na świat. Dano jej to odczuć na wielu etapach dorastania.

Ojciec Jerzy Kossak, nieobecny duchem i zawsze zajęty swoim malarstwem, kiedy wracał do domu od progu krzyczał: „dzieci do budy”. Matka bez ogródek przyznawała, że nie ma instynktu macierzyńskiego i że szybciej udzieliłaby pomocy umierającemu psu, niż dziecku.

Ogromna samotność i wyobcowanie sprawiły, że dziewczynka najwięcej ciepła i przywiązania otrzymała od zwierząt, które zawsze były obecne w Kossakówce, i które w przeciwieństwie do dzieci, nikomu nie przeszkadzały. Mogły wchodzić wszędzie i uczestniczyć w życiu rodzinnym. To upodobanie do zwierząt okazało się potem jedną z niewielu płaszczyzn porozumienia między matką a córką.

KRÓLOWA CZY CZAROWNICA?

Miłość do zwierząt, odkrycie zoopsychologii pozwoliły jej zobaczyć pewne analogie między zachowaniami ludzi i zwierząt. Być może to właśnie pomogło jej się uporać z rodzinną traumą. A życie w ukochanej Dziedzince, leśniczówce rezerwatu ścisłego w Puszczy Białowieskiej sprawiło, że odnalazła szczęście i prawdziwą wolność.

Z dala od ludzi, w domu bez prądu i bieżącej wody, zmuszona do odśnieżania, palenia w piecu. W czasie roztopów brodząca w głębokim błocie, zawsze blisko swoich zwierząt, przeżyła w tym miejscu całe dorosłe życie ucząc się puszczy i jej mieszkańców, przybliżając problemy tego miejsca zwykłym śmiertelnikom.

Potrafiła w niebywały sposób opowiadać o zwierzętach. Prowadziła prace badawcze, wykładała na politechnice i nagrywała audycje radiowe. Była dowcipna, zabawna i elokwentna. Uważała, że zwierzęta są bardziej prawdziwe, bo człowiek potrafi być fałszywy, dwulicowy i jest skłonny nawet zabić z uśmiechem. Sama nie była łatwą osobą. Ostra i bezkompromisowa, niełatwo było zdobyć jej sympatię. Los sprawił, że w jej życiu pojawił się ktoś równie niezwykły i pełen pasji.

TOWARZYSZ ŻYCIA

 
Fot. Lech Wilczek „Opowieść o borsukach”

On przyjechał z Warszawy, ona z Krakowa. Spotkali się w leśniczówce, którą od tej pory mieli dzielić przez 35 lat. Lech Wilczek, fotografik, artysta plastyk i przyrodnik z zamiłowania, przybył do Dziedzinki i zamieszkał obok  Simony. Przez 30 lat z okładem mieszkali każdy w swojej części domu. Przez pierwsze dwa lata, żeby przejść do siebie, musieli przechodzić przez podwórze.

W końcu po kolejnych odwiedzinach znajomych, w czasie których co rusz trzeba było biegać w czasie deszczu do drugiej części domu, a to po cukier, a to po coś innego, Lech wziął piłę tarczową i wyciął otwór w drzwiach dzielących ich mieszkania.

Jednak do końca życia zatrzymali odrębne części domu. Przy dwóch tak silnych osobowościach było to rozsądne rozwiązanie. Po latach Lech wspominał, że nie wyznawali sobie uczuć, ale byli ze sobą tak silnie związani, jak bliźniaki jednojajowe i kiedy zachorowała, dałby sobie ręce i  nogi uciąć, żeby to ją mogło uratować.

WSPÓŁLOKATORZY A MOŻE RODZINA?

 simona-kolor
Simona z rysiczką. Fot. Lech Wilczek


Podobnie, jak w Kossakówce, tak i tutaj zwierzęta żyły blisko człowieka, nie było w domu miejsca, do którego nie mogłyby wejść. Czasem pozwalały sobie na zbyt wiele, tak jak kruk, który terroryzował wszystkich. Napadał na rowerzystów i nie oszczędzał nawet gości leśniczówki. Respektował tylko Simonę.

Były oczywiście psy i koty, był osioł, lisica i dzik, pawie, a wychowana przez panią domu łania wróciła na ogrodzony teren leśniczówki, żeby wydać na świat młode, bo tu czuła się najbezpieczniej. Badaczka twierdziła, że poznając wnikliwie zwierzęta, możemy się wiele od nich nauczyć a dzięki temu lepiej zrozumieć i pomóc sobie samemu. Jej gawędy o zwierzętach są barwne i zajmujące.

Nagrała około 180 audycji radiowych, napisała kilkaset opracowań naukowych, wiele artykułów popularnonaukowych i napisała trzy książki. W uznaniu zasług na polu nauki i popularyzowanie ochrony przyrody w 2000 roku została uhonorowana Złotym Krzyżem Zasługi. Radio Gdańsk za popularyzowanie wiedzy przyrodniczej na antenie radiowej, przyznało jej nagrodę „Osobowość Radiowa Roku 2003”.

Od dziś w każdy piątek o godzinie 12:30 można w Radiu Gdańsk posłuchać audycji Simony Kossak.

simona-kruk

Fot. Lech Wilczek/ Wydawnictwo Literackie/materiały promocyjne

Anna Baranowska/mat

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj