– Nie zwracam uwagi na poglądy polityczne. Najważniejsze, by umieć tworzyć coś razem na scenie – mówi Andrzej Seweryn w wywiadzie dla Radia Gdańsk.
Anna Rębas: Jak Pan ocenia sytuację teatrów w Polsce?
Andrzej Seweryn: Każdy teatr w Polsce ma inną sytuację z powodu tego, komu podlega i jaką ma widownię. Nie lubię czarnowidztwa. Dotacja na mój teatr, Teatr Polski, zmniejszyła się o 2 miliony złotych od 2011 roku, gdy zostałem jego dyrektorem. Ale nie płaczę na ulicy i nie protestuję, bo to byłoby niepoważne. Trzeba produkować takie przedstawienia, które widzowie chcą oglądać. Starać się, by na przedstawieniach nie tracić pieniędzy, a jednocześnie zyskiwać widownię. Trzeba szukać pieniędzy na zewnątrz. Staram się radzić sobie najlepiej, jak potrafię. Narzekanie nie należy do moich ulubionych zajęć.
Jak Pan sobie radzi jako dyrektor?
Jestem szczęśliwym dyrektorem. Nie jestem masochistą. Gdybym był nieszczęśliwy, to nie siedziałbym w tym dyrektorskim gabinecie. Ważne jest, że widz jest z nami. W Teatrze Polskim mieliśmy ponad 25 tys. widzów w tym roku. Wszystkim teatrom w Polsce życzę takiej frekwencji. Nasza praca jest dla widzów, a jednocześnie chodzi także o to, by stawiać im pewne wymagania, zmuszać do myślenia, zwracać uwagę na wzruszenia.
A co najchętniej obejrzałby Pan teraz w teatrze?
Chciałbym zobaczyć wspaniałego Czechowa, Racina, albo dobrą sztukę współczesną, która chwyciłaby mnie za gardło. Na pewno taka sztuka byłaby moją przyjaciółką.
Miał Pan okazję widzieć coś podobnego w którymś z teatrów?
Nie. Ostatnio w teatrze byłem, ale w swoim. Nie pamiętam na czym ostatnio byłem w innym teatrze. Mam sporo obowiązków. Gram, dyrektoruję, mam jeszcze obowiązki rodzinne.
Dlaczego wybrał Pan Polskę na miejsce do życia i pracy, a zostawił Francję?
W końcówce Becketta jest taki tekst, kiedy Hamm mówi: „tu umrze pan piękną naturalną śmiercią”. Spokojnie i wygodnie. Pewnie gdybym został we Francji umarłbym w taki właśnie sposób. Ale nie tego oczekuję od życia. Tam życie jest łatwiejsze, wygodniejsze. Polska rzeczywistość jest zupełnie inna. Czasem zaskakuje, denerwuje. Ale jestem tu i chcę tego.
Czy teatr w Polsce dzieli się na lewicowy i prawicowy? Jak Pan ocenia wyklaskiwanie aktorów, którzy mają inne, odmienne od naszych poglądy. Przykład? Wyklaskany Maciej Stuhr w Teatrze Polonia Krystyny Jandy na jednym z ostatnich przedstawień (aktor wcześniej, podczas Gali „Orłów”, żartował z obecnej władzy i z katastrofy smoleńskiej, co nie wszystkim się spodobało).
Pamiętam sytuacje, kiedy aktorzy byli wyklaskiwani, bo popierali wprowadzenie stanu wojennego. Teraz jest inaczej. Nie wiem, czy można to nazwać podziałami w środowisku i takim typowym wyklaskiwaniem. Słyszałem, że ktoś się odezwał, kiedy Maciej był na scenie, a wtedy zaprotestowała publiczność stając w jego obronie.
Jeśli chodzi o podziały w środowisku, to ja o nich nie wiem. Są różne oceny rzeczywistości dzisiejszej, każdy ma prawo do własnego zdania. Wiem, że postawa kilku kolegów została zamanifestowana podczas wyborów politycznych obecnych czy wcześniejszych. Nie wiem jednak, czy można to nazwać podziałami w środowisku. Ważniejsze jest, czy potrafimy tworzyć razem. Nigdy nie miałem kłopotów z tym,że ktoś ma inne poglądy polityczne. Nie bardzo mam ochotę na takie podziały.
Posłuchaj wywiadu:
Teatr Polski Andrzeja Seweryna gościł z czterema przedstawieniami w Teatrze Szekspirowskim. Aktorzy przedstawili „Końcówkę” S. Becketta, „Królową Śniegu” Hansa Christiana Andersena w reżyserii Tomasza Koniny i „Emigrantów” Sławomira Mrożka, przygotowanych przez Piotra Cyrwusa, który wystąpi także w roli jednego z bohaterów.
Przegląd warszawskiej sceny zamknęła „Burza” Williama Szekspira w reżyserii Dana Jemmetta z Sewerynem w roli Prospera, Cyrwusem jako Kalibanem i Anną Cieślak w roli Mirandy.
Anna Rębas/mili