Dzięki jego muzyce filmy i seriale stawały się kultowe. Jerzy „Duduś” Matuszkiewicz o karierze i przyjaźni z Bareją

dudusmat

„Janosik”, „Alternatywy 4”, „Stawka większa niż życie”… Kto z nas nie oglądał tych seriali? A kto nie kojarzy muzyki z czołówki? Niewiele osób wie, że skomponowała ją jedna i ta sama osoba. Jerzy „Duduś” Matuszkiewicz to prawdziwa legenda.
W kwietniu kompozytor opowiadał na antenie Radia Gdańsk o muzyce jazzowej lat 50. i swoim zespole Melomani. Nazywany jest nawet pionierem tego gatunku w Polsce.

Tym razem to nie jazz, a muzyka filmowa była głównym tematem audycji Kamila Wicika. Jego gość, Jerzy „Duduś” Matuszkiewicz, ma w dorobku znakomite utwory tego gatunku, zna je prawie każdy.

OD DZIECKA MIAŁ DWIE PASJE

Słuchając wywiadu z Mistrzem bardzo łatwo zorientować się, że ma dwie pasje: film i muzyka. Przygoda w obu tych kierunkach sięga młodzieńczych lat Jerzego „Dudusia” Matuszkiewicza. Jego ojciec jako młody chłopak interesował się fotografią. Gdy pojawiały się pierwsze kamery wąskotaśmowe w latach 30., jedna z nich wylądowała w lwowskim mieszkaniu państwa Matuszkiewiczów. Tam „Duduś” rozwijał swoje pasje, próbował fotografować, co wychodziło mu bardzo dobrze, a także uczył się gry na instrumentach. Można powiedzieć, że artystycznie działał dwutorowo. Komponowanie muzyki do filmów zaczęło się już na studiach.

– Moi koledzy ze szkoły filmowej mieli obowiązek wyprodukować tak zwane etiudy filmowe. To były filmy krótkometrażowe, które musiały być wymyślane przez reżysera i sfotografowane przez kolegę operatora. Do tego oczywiście była potrzebna muzyka. Była filmoteka, ale w niej znajdowały się stare sztampowe utwory – opowiada artysta.

Ta muzyka zupełnie nie pasowała do stylistyki, która panowała wtedy w młodych umysłach. W latach 50. i 60. królował w filmie tak zwany neorealizm włoski, czyli filmy robione bardzo prostymi środkami. Bez wielkich dekoracji, bez wielkiej ilustracji muzycznej w postaci muzyki symfonicznej wielkiej orkiestry. Zupełnie inaczej niż robiono to w Hollywood.

– Koledzy skierowali się do mnie wiedząc, że jestem muzykiem i poza studiami uprawiamy sobie jazz, tak zwany podziemny, katakumbowy – wspomina z uśmiechem Matuszkiewicz. – Chcieli, żebym zaimprowizował jakąś ilustrację do ich etiud. Ja ze swoim zespołem jazzowym, oglądając obraz, wymyślałem pewne tematy, które właściwie były już kompozycjami. Królowała w tym wszystkim stylistyka bluesowa, ale potrafiłem z jakiejś popularnej piosenki zrobić pastisz, który operował elementami muzyki jazzowej. To się udawało – mówi.

POSYPAŁY SIĘ PROPOZYCJE

Tak się złożyło, że od razu po skończeniu studiów kolejne propozycje pisania muzyki filmowej posypały się jak z rękawa. I zaczęła się jego przygoda z muzyką filmową. Był ewenementem. Rzadko się bowiem zdarza, żeby kompozytor muzyki filmowej miał tak gruntowne wykształcenie filmowe.

– Stąd między innymi powodzenie u reżyserów. Miałem wykształcenie filmowe i znałem technologię produkcji filmów. Wiedziałem, na czym polega montaż, jaką rolę gra muzyka. Znali moją znajomość filmu i wiedzieli, że równocześnie mam wyobraźnię muzyczną – opowiada Jerzy „Duduś” Matuszkiewicz. Przy okazji zaznacza, że ta droga nie rozłączyła go całkowicie z filmem. Zamienił tylko kamerę na partyturę i instrumenty.

PRZYJACIEL BAREJA

Znał i zna wielu sławnych polskich reżyserów. Przyjaźnił się między innymi ze Stanisławem Bareją. – Był jednym z moich największych przyjaciół. Studiował na wydziale reżyserskim w szkole filmowej. Był bardzo zabawny i dowcipny – wspomina artysta w rozmowie z Kamilem Wicikiem.

Panowie współpracowali przy wielu produkcjach. To między innymi „Kapitan Sowa na tropie” czy „Małżeństwo z rozsądku”. – Potem był „Poszukiwany, poszukiwana”. To popularny film, chociaż ja nie za bardzo go lubiłem, bo nie przepadam za takimi przebierankami mężczyzn za kobiety i odwrotnie – stwierdza z uśmiechem „Duduś”.

NA ALTERNATYWY 4 STRAJKU NIE BYŁO

Wtedy też powstał serial „Alternatywy 4”, wielokrotnie okrzyknięty mianem kultowego. – To też ciekawostka, bo przecież kręcony był w czasie stanu wojennego. Wtedy wszyscy aktorzy strajkowali w telewizji i nie chcieli występować. A tu produkcja szła i aktorzy grali w filmie Barei. Wiadomo było, że Bareja nie był komunistycznie ukierunkowany, a po drugie musieli coś zarobić – mówił kompozytor.

Równocześnie w czasie realizacji serialu wielu aktorów miało Barei za złe to, że realizuje film w czasie stanu wojennego. – Nie wiedzieli jednak, że w czasie kręcenia filmu, u niego w domu drukowana była bibuła konspiracyjna – opowiada Jerzy „Duduś” Matuszkiewicz.

Fot. wikipedia.org

NIE ZAWSZE BYŁO TAK PIĘKNIE

Nie zawsze współpraca z reżyserami układała się pomyślnie. Bywało, że reżyser nagraną muzykę poprzycinał czy poskracał. Nie było ani początku, ani końca. – Bardzo nieprzyjemne zdarzenie miałem przy serialu „Janosik” – przyznaje artysta.

Mimo to „Duduś” zaznacza, że z reżyserem „Janosika” Jerzym Passendorferem świetnie mu się pracowało. – Był dobrym fachowcem. Umówiliśmy się, że ja zrobię muzykę pod czołówkę, według pewnych jego wskazówek. Pod tę czołówkę reżyser miał zmontować obraz. Wtedy to byłoby idealnie zgrane z muzyką – opowiada kompozytor.

Czołówka do „Janosika” miała mieć około 3 minut. Zajęła się nią montażystka. – Przyszedłem sprawdzić, jak to zmontowała i okazało się, że montowała nie obraz do muzyki, tylko muzykę do obrazu. To nie miało sensu. Mówię: „Rany boskie!”. Muzyka musi być jeśli nie dobra, to chociaż prawidłowa. Poszedłem do reżysera i powiedziałem, że to nie tak miało być. Przyznał mi rację i montażystka musiała robić wszystko do nowa – wspomina Matuszkiewicz.

„O, IDZIE KLOSS”

Muzyka do serialu w tamtych czasach musiała być charakterystyczna. Kiedy nadawany był odcinek „Stawki większej niż życie”, a okna były pootwierane, wszędzie na ulicy słychać było tylko ten utwór. – Reżyser Janusz Morgenstern uznał, że ta czołówka spełnia swoją rolę. Kiedy tylko ją usłyszał, już wiedział: „O, idzie Kloss”. To była rola stworzenia hasła muzycznego do serialu – mówi Jerzy „Duduś Matuszkiewicz.

W rozmowie z Kamilem Wicikiem artysta przyznaje, że w swoim życiu miał sporo szczęścia. – To moje powodzenie, że mogłem tworzyć w takim okresie, w takiej stylistyce i udało mi się stworzyć niezapomniane motywy i elementy muzyczne towarzyszące dobrym filmom.

Posłuchaj całej rozmowy Kamila Wicika z Jerzym „Dudusiem” Matuszkiewiczem:

Maria Anuszkiewicz

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj