Wielki powrót Riverside! W gdańskim Starym Maneżu wystąpiły też Lion Sheperd i Sounds Like The End Of The World [ZDJĘCIA]

slteotw

Riverside powrócił i to ze znacznie większą muzyczną siłą niż dotychczas. Trio Mariusz Duda (wokal, bas), Piotr Kozieradzki (perkusja) oraz Michał Łapaj (klawisze) z towarzyszącym gitarzystą Maciejem Mellerem przygotowało dla gdańskiej publiczności niezwykłe dwugodzinne muzyczne misterium. Razem z Riverside wystąpiły zespoły Lion Sheperd oraz lokalny Sounds Like The End Of The World.
Gdy pierwszy raz zobaczyłem Riverside na deskach klubu B90 występ zespołu wywarł na mnie ogromne wrażenie. Dzień po napisaniu tego tekstu miną równo 3 lata od tego wydarzenia. Muzyczny perfekcjonizm łączył się z naturalnością wykonawczą, swobodą sceniczną i bardzo dobrym kontaktem z publicznością. Nie inaczej było półtora roku później, gdy wrócili do Gdańska po premierze albumu „Love, Fear And The Time Machine”, na którym zespół zaprezentował się z nieco innej strony niż dotychczas, grając muzykę spokojniejszą, momentami bardziej wyciszoną. Kariera Riverside była wówczas w bardzo dobrym momencie. Ich płyty dobrze się sprzedawały oraz grali koncerty, na których wypełniali sale nie tylko w Polsce, ale również w na zachodnie Europy czy w Ameryce. 

SOUNDS LIKE THE END OF THE WORLD

Przed 19:00 w klubie były już tłumy widzów wyczekujących na początek koncertu. Na scenie był już gotowy zespół Sounds Like The End Of The World. Instrumentalny kwartet zaprezentował materiał ze swojej drugiej, wydanej niedawno, płyty pt. „Stories”. Zaczęli od singlowego „No Trespassing”, a następnie m.in. spokojniejszy „Breaking The Waves” i naładowany energią „Outflow” (mój faworyt z ostatniej płyty). Energia rozpierała szczególnie gitarzystów Wojtka Kowala i Michała Baszuro. Cały zespół zaprezentował się bardzo dobrze. Ich instrumentalne granie podobało się publiczności zgromadzonej w Starym Maneży. Był to do tej pory największy koncert jaki zagrali na swoim terenie.

Na zdjęciu Wojtek Kowal, gitarzysta Sounds Like The End Of The World. Fot. Radio Gdańsk/Rafał Mrowicki

Sounds Like The End Of The World to jeden z lepiej funkcjonujących i rozwijających się pomorskich zespołów. Obserwuję ich od paru lat i widzę, że wykonują ogromną pracę, która przynosi efekty, takie jak niedawne koncerty za granicą, trasa z Obscure Sphinx czy Antimatter, czy trwająca trasa z Riverside. Bardzo polecam ich najnowszy album, o którym pisałem TUTAJ.

LION SHEPERD

Drugi zaprezentował się Lion Sheperd. Grupa dowodzona przez wokalistę Kamila Haidara i gitarzystę Mateusza Owczarka (który w lutym wystąpił w kilku utworach na powrotnych koncertach Riverside) występowała już w Gdańsku, m.in. z Riverside w B90 w listopadzie 2015 roku. Od tamtej pory zespół nieco odświeżył skład i przygotował trochę nowego materiału na nowy album pt. „Heat”, który ma się ukazać w maju. Zespół zagrał trochę nowości oraz dobrze znane utwory z debiutanckiego „Hiraeth”. Były takie utwory jak mocny, riffowy „Brave New World” czy spokojny, kojący wręcz „Lights Out”. Głos Kamila Haidara brzmiał bardzo dobrze, momentami nieco hipnotycznie, szczególnie przy delikatnych dźwiękach gitary akustycznej. Bardzo dobrze grał Mateusz Owczarek, który obok Haidara był drugim frontmanem zespołu. 

lionsheperdNa zdjęciu Mateusz Owczarek, gitarzysta Lion Sheperd. Fot. Radio Gdańsk/Rafał Mrowicki

RIVERSIDE

Muzycy Riverside wyszli na scenę w aktualnym, trzyosobowym składzie. Po wspólnym ukłonie, któremu towarzyszyła owacja, perkusista i klawiszowiec zajęli miejsca przy swoich instrumentach, a frontman, Mariusz Duda powitał fanów oraz podziękował im za wsparcie, które zespół otrzymał z ich strony przez ostatni rok. Po chwili światła pozostały zapalone już tylko nad Michałem Łapajem, który grał wstęp do rozbudowanej wersji utworu „Coda” z albumu „Shrine Of New Generation Slaves”. Następnie dołączyli do niego Mariusz Duda i Piotr Kozieradzki.

Po kilku minutach dołączył do nich gitarzysta Maciej Meller, który bardzo dobrze wszedł w muzykę Riverside. Nie próbuje grać stylu czy brzmienia Piotra Grudzińskiego. Maciej Meller gra i brzmi zupełnie inaczej niż nieżyjący współzałożyciel Riverside, jednak swoją grą nadaje muzyce zespołu należytej formy, zgodnie z tym co mówił na naszej antenie Mariusz Duda, który w rozmowie z Kamilem Wicikiem powiedział: – Wzięliśmy kogoś, kto wie jak przedstawić naszą muzykę, żeby nadal była to muzyka Riverside – cel został osiągnięty. Brzmiał znakomicie szczególnie w takich utworach jak np. „Canterpillar And The Barbed Wire” czy przejmujące „Before” i „Conceiving You”. Razem z Mariuszem Dudą, Piotrem Kozieradzkim i Michałem Łapajem tworzy zgrany, koncertowy kolektyw.

riversidemeller
Maciej Meller, muzyk znany m.in. z zespołu Quidam, został gitarzystą koncertowym Riverside. Fot. Radio Gdańsk/Rafał Mrowicki

ZNACZENIE FANÓW

Cały zespół brzmiał bardzo dobrze i tak też się prezentował. Po muzykach widać było radość z powrotu do koncertowania. Emocje muzyków bardzo dobrze przekładały się na dźwięki, które poruszały widzów. Mariusz Duda kilkukrotnie dziękował publiczności za wsparcie oraz podkreślał jego znaczenie w powrocie zespołu na scenę. Miłym akcentem koncertu był chociażby „Lost”, grany przez Mariusza Dudę na gitarze akustycznej i który był śpiewany razem z publicznością.

riversideduda
Mariusz Duda, lider, basista i wokalista Riverside. Fot. Radio Gdańsk/Rafał Mrowicki

Po melancholijnym „Before” muzycy na chwilę zeszli ze sceny. Gdy wrócili odegrali rozbudowany, znakomity „Towards The Blue Horizon”. Przedstawiając zespół Mariusz Duda na chwilę spojrzał w górę podnosząc rękę, jakby chciał podkreślić, że myślami cały czas są z Piotrem Grudzińskim. Koncert zakończył się ponownie odegranym utworem „Coda”, choć w innej wersji niż na początku, co bardzo spójnie zamknęło występ. Riverside wrócił, a to w jaki sposób poradzili sobie z tragedią świadczy tylko o tym, że wrócił silniejszy niż kiedykolwiek. 

Rafał Mrowicki

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj