Szyją, ubierają, komponują, czasem kreują wnętrza. Dodatkowo jeszcze karmią! Niemożliwe więc, by dania, które tworzą, były przeciętne, zwyczajne i nijakie. Co jeszcze jest w nich wyjątkowego, oprócz smaku i wyglądu? Są wegańskie i zupełnie bezglutenowe. Uwaga celiacy, tu zjecie bezpiecznie – przetestowane i nie przecierpiane! Niedaleko głównych ulic Gdyni, na tyłach Placu Górnośląskiego, przy Bytomskiej 36, swoje Atelier Smaku prowadzą Jola Słoma i Mirek Trymbulak, których chyba nie trzeba nikomu przedstawiać. Jeśli jednak trzeba, warto wrócić do Gdyni Głównej Osobistej i posłuchać trochę zarówno na temat Joli (>>>TUTAJ), jak i Mirka (>>>TUTAJ).
Przygoda projektantów z gotowaniem trwa już bardzo długo. Ich foodtrucki kojarzy już praktycznie każdy mieszkaniec Trójmiasta, a
kanał na Youtube’ie ma prawie 12 tysięcy subskrybentów. Mimo to lokal, który damska część naszej redakcji niedawno odwiedziła, oficjalnie otwarto dopiero 14 czerwca.
NAPRAWDĘ ZE SMAKIEM
Chciałoby się rzec – miejsce typowo gdyńskie. Idealnie wpasowuje się w lekki i miejski orłowski styl. Uśmiech, swobodna rozmowa, spokojna muzyka w tle. Lokalizacja nieco na uboczu zapewnia ciszę, brak tłoku i pośpiechu. Przy wejściu witają nas manekiny w eleganckich ubraniach. W sumie akcent bardzo logiczny. Wszak właściciele, to artystyczne dusze.
Fot. Radio Gdańsk/Martyna Kasprzycka
Wystrój – nietypowy, ale nie przytłacza. Jednocześnie jest bardzo elegancki. Cegła, złoto, srebro i lustra w ciężkich ramach obok krzeseł z przezroczystego plastiku. Wnętrze jest długie i wąskie, ale jasne. Niby miszmasz, ale chce się tu zostać dłużej. Początkowo to wszystko sprawia wrażenie miejsca niedostępnego dla każdego, raczej ekskluzywnej restauracji. Szybko okazuje się to jednak mylne. Obsługa przełamuje barierę pozornego luksusu.
Fot. Radio Gdańsk/Martyna Kasprzycka
Jak na dość niewielkie pomieszczenie, miejsca jest sporo. Wybrałyśmy więc najdłuższy stolik, idealnie pod zegarem i poszłyśmy zobaczyć, co dobrego możemy zjeść.
Fot. Radio Gdańsk/Martyna Kasprzycka
Jako że jest to bistro, żeby zamówić jedzenie i zapłacić, musimy podejść do lady. To jednak zupełnie nie przeszkadza, bo jest tam na co popatrzeć, a i małe co nieco jest dla gości przygotowane.
Fot. Radio Gdańsk/Martyna Kasprzycka
Do lokalu wpadłyśmy w poniedziałek, dość wcześnie, dlatego niestety nie było żadnego ciacha, które mogłyśmy spróbować. Czekało za to sporo wytrawnego jedzenia i każda z nas była w stanie wybrać coś idealnego dla siebie. Dwie z nas wzięły fasolkę po bretońsku z chlebem, jedna pierogi, a ostatnia Blinburgera.
Fot. Radio Gdańsk/Martyna Kasprzycka
Zanim złożyłyśmy zamówienie poczęstowałyśmy się blinami z humumusem. Już wtedy wiedziałyśmy, że jedzenie, które zaraz trafi na nasz stolik, będzie przepyszne, bo ten mały poczęstunek dla gości był obłędny.
Fot. Radio Gdańsk/Martyna Kasprzycka
Na ladzie, choć niestety nie „załapałyśmy się” na żaden tofurnik (à la sernik z tofu) ani brownie, czekają też ciastka karobowe, sezamowe z bakaliami czy kokosanki, więc coś słodkiego zawsze się znajdzie, nawet, jeśli deser „wyszedł” lub jeszcze nie dotarł.
Fot. Radio Gdańsk/Martyna Kasprzyck
To, co nas naprawdę zachwyciło to fakt, że do każdego posiłku można nalać sobie filtrowanej wody z kranika zupełnie za darmo. Taka drobna i niby prosta rzecz, a tak bardzo cieszy i zostawia bardzo dobre wrażenie.
Fot. Radio Gdańsk/Martyna Kasprzycka
Za tę możliwość OGROMNY plus. Niestety, w Polsce woda gratis do obiadu nie jest jeszcze standardem, a na Zachodzie to już właściwie norma.
Fot. Radio Gdańsk/Martyna Kasprzycka
WSZYSTKO NA TALERZU
Jeszcze przed zjedzeniem apetyt wzmaga widok na otwartą kuchnię i uśmiechniętą panią, która gotuje specjalnie dla nas. Widzimy, jak porusza się wokół garnków, obserwujemy, co trafia na patelnię i z jakim umiłowaniem swojej pracy kobieta z kokardą przygotowuje jedzenie. No i zapach – od razu trafia do siedzących przy stole gości, a nie „marnuje się” w zamkniętej kuchni.
Fot. Radio Gdańsk/Martyna Kasprzycka
Zanim dostałyśmy jedzenie, rozejrzałyśmy się trochę po lokalu. Pierwsza rzecz, która rzuca się w oczy, to fantastyczne, stylizowane na lata dwudzieste ubiegłego wieku zdjęcie właścicieli.
Fot. Radio Gdańsk/Martyna Kasprzycka
Po przeciwnej stronie w gablocie wystawione są książki, których autorami są właśnie Jola Słoma i Mirek Trymbulak.
Fot. Radio Gdańsk/Martyna Kasprzycka
Zupełnie niepozornym detalem, który dopełnia całości, jest lampa ze zwisającymi kryształami. Piękna, ślicznie rozprasza światło i sprawia, że w lokalu jest jeszcze bardziej przyjemnie.
Fot. Radio Gdańsk/Martyna Kasprzycka
A przy stolikach są malutkie wiadereczka ze sztućcami i serwetkami. Trochę szkoda, że łyżki, noże i widelce są plastikowe. Jeśli już muszą być jednorazowe, mogłyby być drewniane.
Fot. Radio Gdańsk/Martyna Kasprzycka
I OTO JEST!
Po dosłownie kilku minutach, naprawdę ekspresowo, pani z kokardą przyniosła nam nasze jedzenie. Wegańska fasolka po bretońsku to na pewno danie dla każdego. Zarówno dla bezglutenowca, weganina, jak i dla mięsożercy. I to był strzał w dziesiątkę. Miska nieduża, ale spokojnie można się najeść. Danie smakiem różni się od tej tradycyjnej wersji – jest po prostu lepsze. Lżejsze i bardziej aromatyczne. I wbrew obawom (tak tak, stereotyp, że wege i bez glutenu równa się mdłe wciąż żywy) danie było świetnie doprawione. Za 16 złotych zjemy więc sycące i bardzo smaczne danie, stworzone z naturalnych, lekkich składników. W zestawie dostajemy też kromki bezglutenowego pieczywa. Podane zgodnie z filozofią lokalu czyli w… kartonowej miseczce. Ale spokojnie, nic nie przecieka.
Fot. Radio Gdańsk/Martyna Kasprzycka
Pierogi z soczewicą i surówka – po prostu, jednym słowem, petarda! Osoby, które nie mogą jeść glutenu, a przez jego śladowe nawet ilości w jedzeniu trafiają na SOR, przede wszystkim tęsknią za smakiem świeżego i chrupiącego, pszennego chleba i pierogów właśnie. Te w Atelier Smaku są cudowne i dają olbrzymią dawkę radości. Oczywiście są bardziej kruche od tych tradycyjnych i trochę się łamią, ale to nie ma najmniejszego znaczenia.
Fot. Radio Gdańsk/Martyna Kasprzycka
Surówka z suszonymi pomidorami, oliwkami, kawałkami ogórków i prażonym słonecznikiem oraz sosem, bardzo prosta i z niewielu składników też powalała smakiem. Była po prostu bardzo dobra.
Fot. Radio Gdańsk/Martyna Kasprzycka
No i Blinburger na koniec. Blin, bo bułkę zastąpiły dwa puszyste gryczane placki. Idealnie doprawiony kotlet zrobiony był z soczewicy. Dodatek w postaci kiszonych ogórków przełamywał łagodny smak, a ciepły sos pomidorowy dodał daniu odrobinę pikanterii. „Wisienką” na burgerze okazał się spory kapar. Dla miłośników intensywnych smaków było to świetne zwieńczenie kompozycji. Danie kosztowało nas 16 zł.
Fot. Radio Gdańsk/Martyna Kasprzycka
DOKŁADKA? PROSZĘ BARDZO!
Ponieważ lokal nazywa się Atelier Smaku Bistro & Delikatesy, nie mogło zabraknąć różnych wegańskich i bezglutenowych produktów, które można zabrać do domu. W ładnych słoiczkach czekają, aż weźmiemy je ze sobą, smalczyk z jabłkiem, konfitura imbirowo-cytrynowa, chutney śliwkowy, najróżniejsze mieszanki przypraw…
Fot. Radio Gdańsk/Martyna Kasprzycka
… a także pasta à la makrelowa oraz à la metka, hummus z tymiankiem czy suszonymi pomidorami, masełko roślinne czy majonez kokosowo-ziemniaczany. Ponadto danie à la ryba po grecku, gulasz z cieciorką, pasztet soczewicowo-grzybowy oraz grochowo-warzywny, kotlety grochowo-jaglane z sosem musztardowym, bigos à la myśliwski, sznycle ziemniaczane z sosem grzybowym, kotlety soczewicowo-ryżowe z kremem chrzanowo-wiśniowym, bliny gryczane czy różnego rodzaju pierogi.
Fot. Radio Gdańsk/Martyna Kasprzycka
Oczywiście nie byłybyśmy sobą, gdybyśmy nie wzięły czegoś na wynos. Ponieważ pierogi w pierwszej rundzie wygrały, trafiły też do rundy drugiej. Ruskie ze skwarkami były tak super, że nawet nie doczekały się zdjęcia na talerzu, bo zniknęły w okamgnieniu. Majstersztyk!
Fot. Radio Gdańsk/Martyna Kasprzycka
Wychodząc, przemiła pani z kokardą i właściciele bistro serdecznie nas pożegnali. Świetnym akcentem, na który nie zwróciłyśmy uwagi wchodząc do środka, jest kamień przy drzwiach, na którym z jednej strony można przeczytać „Smacznego”, z drugiej z kolei, opuszczając lokal, „na zdrowie”. To urocze, że dba się o takie szczegóły.
Fot. Radio Gdańsk/Martyna Kasprzycka
Jedzenie zostało przygotowane z wielkim sercem i z dbałością o każdy najmniejszy szczegół. Obsługa dba o gości i pozytywnym nastawieniem sprawia, że czujemy się tam jak u przyjaciół. Nie zapłacimy kolosalnych pieniędzy, zważywszy na to, jak drogie są certyfikowane i bezpieczne produkty bezglutenowe.
W Atelier Smaku Bistro wszystko jest na tak. Nawet, a może zwłaszcza tych, którzy bezglutenowe i wegańskie kuchnie omijają z daleka, czeka miłe zaskoczenie. Ci z kolei, dla których takie jedzenie jest normą, z pewnością się nie zawiodą.
Anna Michałowska
Maria Anuszkiewicz
Martyna Kasprzycka
Patrycja Oryl