Przewodnik kulinarny RG: Wygląda niepozornie, ale tutaj zjecie najlepszą rybę na Kaszubach. A może we wszechświecie

0drew1

Kilka lat temu, podczas pierwszej radiowej Pętli Żuławskiej napomknąłem naszemu kapitanowi Arkowi Chomickiemu, że chyba znalazłem miejsce, gdzie serwują najlepszą rybę na świecie. Gdy zapytał gdzie, odpowiedziałem, że w Olpuchu. „A, tak” – westchnął kapitan. „Jarek wie, jak dobrze zrobić rybę” – dodał. To święte słowa.

Na początku warto wspomnieć, że Olpuch i bar Drewutnia od Trójmiasta oddalony jest o ponad 80 kilometrów, wyprawa zatem spora. Biorąc pod uwagę jednak, ile atrakcji jest dookoła (Kaszubski Park Etnograficzny) i jak piękne to tereny (można zrobić sobie spływ kajakowy), problem odległości możemy uznać za rozwiązany.

KASZUBY, KTÓRE POCZUJESZ CAŁYM SOBĄ

To, co urzekło mnie w Drewutni, to jej bardzo luźny, wręcz „kolonijny” klimat. Tu nie ma żadnego „ą ę”. Tu nie ma i nie było też Magdy Gessler, o czym w dość humorystyczny sposób przypominają właściciele.
0drew2

Wszystko zrobione jest w drewnie, jest mnóstwo przestrzeni i zieleni. Można usiąść na tarasie albo przy ławach na podwórku. Jest bardzo swojsko, przez co człowiek czuje się bardzo zrelaksowany i Kaszuby czuje wręcz całym sobą.
0drew3

RYBY ACH TE RYBY

Jeżeli chodzi o jedzenie, w trakcie kilku wizyt miałem okazję skosztować pstrąga, pstrąga tęczowego czy sielawy. Skubnąłem też babkę ziemniaczaną i pierogi z dziczyzną. I wiecie co, wszystko było kapitalne. Podczas ostatniego razu zamówiłem właśnie pstrąga z frytkami i ogórkiem małosolnym. To był prawdziwy plac zabaw dla kubków smakowych. Ryba była idealna, wręcz rozpływała się w ustach. Frytki, które czasami potrafią być intruzem na talerzu, w tym wypadku wszystko dobrze uzupełniały – były chrupiące z zewnątrz, miękkie w środku i nie miały na sobie żadnego tłuszczu. No i ten ogórek, niby prosta rzecz, a cieszył niezmiernie.
0drew4

JEDNO DANIE ZAŁATWIA SPRAWĘ

0drew5Porcje są bardzo przyzwoite, więc jedno danie spokojnie załatwia sprawę. Jeżeli chodzi o koszt, to za dwie ryby z dodatkami, połączone z kawką i piwkiem zapłaciliśmy nieco ponad 70 zł. Ale na Posejdona, nawet przez moment nie przeszło mi przez głowę, żeby żałować choćby złotówki. 

Dla tych, którym ciężko będzie się rozstać z rybnym el dorado, mam dobrą wiadomość. Można wziąć ze sobą suweniry w postaci wędzonych ryb, ryb w galarecie czy domowych szyneczek. Dokładnej ceny jednak nie pamiętam.

Nie kosztowałem jeszcze ciast, które wyglądały bardzo apetycznie. W sumie się cieszę, bo to dobry powód, żeby po raz kolejny wrócić do Drewutni.

A i na koniec, lepiej to miejsce omijajcie w weekendy – na 99 procent nie znajdziecie wolnego miejsca. Jeżeli jednak będziecie koniecznie chcieli przyjechać w sobotę albo niedzielę, zróbcie to raczej w godzinach wieczornych.

Łukasz Wojtowicz

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj