– Żyliśmy w siermiężnych czasach, kiedy nic nie było. Powstał rock and roll i wszyscy byli zafascynowani gitarami, więc postanowiliśmy, że swoimi, możliwymi drogami zaczniemy je tworzyć – wspominała przełom lat 70. i 80. pani Halina Dziewulska. Dzisiaj jest właścicielką firmy Mayones z Gdańska, która produkuje ponad 1000 instrumentów rocznie, w tym dla wybitnych muzyków, na niemal wszystkie kontynenty.
Nazwa firmy może wywołać lekki uśmiech na twarzy, a prosta geneza utrzyma go przez dłuższy moment. Mayones to po prostu pseudonim jednej z osób, która jeszcze w warunkach garażowych tworzyła firmę. – Stwierdzenie „chodźmy do Mayonesa” się przyjęło i tak już zostało – opowiadał Dawid Dziewulski, syn pani Haliny, obecnie współwłaściciel firmy.
KOLEJKI OD RANA
Mayones to 36 lat historii. Na początku było trudniej, chociaż firma szybko uzyskała rozgłos na całą Polskę. – Pamiętam, jak osoby z całego kraju przyjeżdżały i potrafiły już od 5 rano czekać, żeby tylko zamówić instrument – wspominał właściciel firmy. Tworzenie gitar na początku lat 80. wymagało ogromnej zawziętości, kreatywności i innowacji. Maszyny, których założyciele firmy używali do produkcji pierwszych instrumentów, były tworzone z innych przedmiotów – zaznaczyła pani Halina. – Pamiętam kupno pierwszego kompresora, trzeba było się zapisać do kolejki, żeby dostać na niego przydział. To była ogromna radość, bo mogliśmy zacząć malować pistoletem, a nie ręcznie. Drobne rzeczy tak cieszyły – dodała.
Mayones w Gdańsku. Od lewej: Dawid Dziewulski, współwłaściciel firmy Mayones oraz Maksymilian Mróz z Radia Gdańsk Fot. Radio Gdańsk/Jacek Klejment
„MINIBAS” DLA STINGA
Wśród gitarzystów sięgających po „Mayonesy” są wybitni i cenieni instrumentaliści. Gdańska firma może się pochwalić m.in. wyprodukowaniem „minibasu” dla Stinga. Założyciel grupy The Police korzysta z tej wyjątkowej gitary mniejszych rozmiarów do ćwiczeń w czasie swoich podróży.
Jednak – co widać nawet po kształtach instrumentów – gitary są raczej dedykowane do cięższych brzmień. Tutaj gdańska firma również ma kilka powodów do dumy. Po „Mayonesy” sięgnęli między innymi gitarzyści takich zespołów jak Limp Bizkit i Korn.
ZĘBY MLECZNE W GITARZE
Każda gitara produkowana przez firmę „Mayones” przechodzi przez kilkanaście par rąk i kilkanaście par oczu, w dodatku ubranych w specjalne powiększające okulary, które pozwalają milimetr po milimetrze upewnić się, czy gitara jest perfekcyjna. Ale nie tylko dbałość o najmniejsze detale cechuje pracowników tej firmy. Wystarczy spojrzeć „gołym okiem”, żeby stwierdzić, jak bardzo indywidualne podejście mają pracownicy nie tylko do gitar, ale przede wszystkim do klientów. A jak się dowiedzieliśmy, ci potrafią mieć dużą fantazję.
Jeden z klientów wysłał do firmy swoje mleczne zęby. Chciał, żeby zostały wbudowane w podstrunnice. Inny gitarzysta chciał mieć gitarę idealnie w kolorze oczu swojego dziecka. Dawid Dziewulski opowiedział nam, że obie fantazje zostały spełnione. W przypadku tej drugiej – trwało to kilka miesięcy, jednak udało się osiągnąć satysfakcjonujący dla klienta efekt. Popularne są także prośby o grawer przedstawiający jakiś napis lub zdjęcie. Na tego typu życzenia pracownicy również przystają.
Mayones w Gdańsku. Fot. Radio Gdańsk / Jacek Klejment
DREWNO MA DUSZĘ
Głównym budulcem gitary jest drewno. To ono nadaje charakter brzmieniom. – Nie ma dwóch takich samych gitar, każda jest indywidualnością, ze względu na drewno, które się nigdy nie powtarza. Drewno jest najcudowniejszym materiałem na świecie. Ma pamięć, kolor, zapach i temperaturę. Ono jest jak ciało ludzkie – zaznaczyła właścicielka firmy.
Jednak jego sprowadzenie i przechowywanie przysparza sporo problemów. Przykładowo – gitary z polskiego drewna nie mogą być eksportowane do Japonii ze względu na zbyt dużą wilgotność. Są także takie kawałki drewna, o które producenci gitar „walczą” między sobą. – Jednym z nich jest Koa, występująca tylko w jednym miejscu na Hawajach. Trzeba czekać, aż drzewo samo spadnie, nie można go ścinać, więc obowiązuje zasada kto pierwszy ten lepszy. Ostatnio udało nam się kupić piękny kawałek, niestety za bardzo duże pieniądze – mówił Dawid Dziewulski.
Dawid Dziewulski, współwłaściciel firmy Mayones. Fot. Radio Gdańsk/Jacek Klejment
GITARY JAK KOBIETY
Na ten moment w firmie pracuje około 40 osób. Pani Halina podkreśliła, że stara się mieć indywidualne podejście do swoich pracowników. Wielu z nich jest związanych z firmą od ponad 20 lat. Co ciekawe, prawie każdy jest gitarzystą i każdy o instrumentach opowiada z zaangażowaniem i uśmiechem. – Myślę, że w tej firmie nikt nie pracuje za karę. 90 procent załogi gra, więc to nie jest dla nich obcy przedmiot. Poza tym tu są sami mężczyźni, gitara jest wyjątkowo erotyczna i przypomina damskie kształty. No gdzieś w tym wszystkim musi być odrobina seksu – komentowała pani Halina.
Posłuchaj materiału naszego reportera:
Maksymilian Mróz/Jacek Klejment