„Szklanka na pająki” Barbary Piórkowskiej została wydana po raz drugi. Powieść powstała ponad osiem lat temu. Odniosła sukces, ale nie doczekała się rozliczenia finansowego.
– Wydałam tę książkę, ale mimo fajnych recenzji, nie miała dobrych losów. Miałam kłopoty z wydawcą. Po wielu kłopotach życiowych i chorobach, które przebyłam, postanowiłam wydać ją jeszcze raz – opowiada Barbara Piórkowska.
„JAK TERAPIA”
W tym samym czasie książkę poznaje pisarka, felietonistka Sylwia Kubryńska. – Kiedy przeczytałam tę książkę pierwszy raz, to było jak rażenie piorunem. Potem drugi raz czytałam ją, kiedy miałam kryzys w życiu, byłam w depresji. To była jedyna książka, którą byłam w stanie czytać. Ona była dla mnie jak terapia. Potem spadło na mnie to, że ta książka musi się pojawić jeszcze raz. Wtedy przeczytałam powieść po raz kolejny. Zadzwoniłam do Baśki i powiedziałam, że wydam jej książkę! – wspomina Sylwia Kubryńska.
UNIWERSALNE LOSY RODZIN
To historia dziewczynki, która mieszka w wielkim blokowisku w Gdańsku. – Te dwa blokowiska to Żabianka i Zaspa. To jest motyw autobiograficzny, bo mieszkałam z dziadkami na jednym osiedlu, a z rodzicami na drugim. Na losy bohaterki ma wpływ wielka historia, która się dzieje w tle. Taką cezurą jest rok 1989. Ja prywatnie w tym roku przeszłam ze szkoły podstawowej do liceum. Wraz ze zmianą placówki, w której się uczyłam, zmienił się też cały system. Ta książka jest też o losach rodziny, która pochodzi, tak jak wiele gdańskich rodzin, ze Wschodu, z Ukrainy, spod Lwowa. To są uniwersalne losy tych wszystkich rodzin, które swoje korzenie mają gdzieś w Wilnie, Grodnie czy na Wołyniu – wyjaśnia Barbara Piórkowska.
Spotkanie z autorką „Szklanki na pająki” odbędzie się w Trójmieście na początku grudnia.
Magda Manasterska/mmt