Radio Gdańsk skończyło 70-lat. Nasza stacja jest ze słuchaczami od czasów powojennych. Pierwszą audycję nadaliśmy w czerwcu 1945 roku. Wojciech Suleciński zaprosił do studia z tej okazji naszych kolegów, którzy w przeszłości tworzyli Radio Gdańsk i mieli na nie wielki wpływ.
Olgierd Pawłowski rozpoczął pracę w Radiu Gdańsk w 1945 roku. – Gdzieś w listopadzie zetknąłem się po raz pierwszy z mikrofonem. Od lutego 1946 już byłem etatowym pracownikiem. Do studia przyszedł też Andrzej Trojanowski, były dziennikarz i były prezes stacji, który zaczął pracę w 1983 roku.
Olgierd Pawłowski wspomniał, że po wojnie znaczna część Polaków była analfabetami. Dlatego radio w tamtych czasach było bardziej dostępnym medium niż prasa. – Pierwsze audycje to były w czerwcu 1945 roku reportaże z okazji święta morza. Już w lipcu uruchomiono normalny program, który trwał od 16:00 do 18:00-19:00. Godzina końca była zmienna. Ludzie mieli swoje odbiorniki, które przywieźli z Wilna, Grodna czy innych miejsc skąd przybyli. Byli tacy, którzy znaleźli je w opuszczonych domach. Były też tzw. kołchoźniki na ulicach i w zakładach pracy, opowiadał Olgierd Pawłowski. – Radio Gdańsk było pierwszą i długo jedyną instytucją, która wiązała ludzi osiedlających się na tych terenach. Takie było wtedy Radio Gdańsk.
Andrzej Trojanowski, były prezes Radia Gdańsk opowiadał, że kiedy trafił do rozgłośni, była ona technologicznie, politycznie, programowo i organizacyjnie zupełnie inna, niż w obecnych czasach. – Tamto radio z lat 80 było bardzo kadłubowe. Nadawało swój program od 6:30 do 9:00 a potem przełączało się na program centralny. Wznawiało swoją emisję gdzieś tam między 11:00-13:00 a potem ponownie znowu po 17:00. Słuchacz Radia Gdańsk nie bardzo wiedział, której stacji słucha. To co się działo potem na moich oczach, to była fantastyczna rewolucja technologiczna.
Andrzej Trojanowski mówił o początkach swojej pracy jako reportera i możliwościach technicznych, jakie wtedy dostępne były w pracy radiowca. – Miałem ciężki magnetofon marki Uher, trzeba było z nim np. pojechać na nagranie do Sopotu, wrócić, dźwięk przegrać na specjalną taśmę, potem to zmontować na stole montażowym. Dostać się na montaż było ciężko, bo była kolejka, starsi dziennikarze mieli prawo pierwszeństwa.
– W końcu jak się człowiek dorwał to brał żyletkę, sklejkę – specjalną taśmę klejącą i montował. Materiał zmontowany na taśmę montażową był następnie przegrywany na taśmę emisyjną i wtedy dopiero trafiał na antenę. Dziś dziennikarz Radia Gdańsk może nadawać z każdego miejsca na świecie, a montaż odbywa się na komputerach i trwa dużo krócej. – Można pracować nawet z domu, dodał były dziennikarz i szef Radia Gdańsk.
Posłuchaj audycji:
mat