25. rocznica porozumień, które zatrzymały falę terroru w Irlandii. Felieton Piotra Semki

(Fot. Radio Gdańsk)

Parę dni temu wróciłem z Belfastu, krainy na północy Irlandii, która jest elementem Zjednoczonego Królestwa. Irlandia (dla tych, którzy zapomnieli lekcję geografii) składa się z głównej części, czyli Republiki Irlandzkiej, która zaczęła osłabiać swoje więzy z koroną od 1921 roku, a na północy jest tzw. Ulster, czyli sześć hrabstw, które w 1921 roku jako hrabstwa o przewadze protestantów powiedziały, że nie mają ochoty łączyć się z dominującą katolicką Republiką Irlandii – pisze w felietonie Piotr Semka.

I oto w tym roku mija 25. rocznica porozumień wielkopiątkowych, które zatrzymały falę terroru. Falę terroru, która trwała ponad 30 lat. Zginęło w niej ponad 3,5 tys. osób, a 9 tys. zostało rannych.

Do dziś czasami zdarzają się akty terrorystyczne. One na szczęście są już na tyle rzadkie, że możemy mówić o wojnie domowej jako przeszłości. Ale te rany goją się bardzo powoli. Po pierwsze w każdej rodzinie jest ktoś, kto zmarł lub też utracił zdrowie w tych walkach. Poza tym całe pokolenie, które wyrosło w cieniu tych zajść to są dzisiejsi 50-latkowie i oni wspominają tamtą epokę z grozą. I wreszcie ostatnia rzecz. Konflikty przestały materializować się w wybuchach bombowych i w zamachach terrorystycznych, ale to nie oznacza, że do porozumienia doszło. Bo oto w 2022 roku doszło do wyborów i wygrała główna partia katolicka Sinn Féin, ale główna partia protestancka DUP nie zgodziła się na wejście do rządu, ponieważ nie podoba jej się ustalenie pomiędzy rządem Wielkiej Brytanii a Unią Europejską w sprawie importu towarów poprzez Morze Irlandzkie do Irlandii Północnej.

Z drugiej strony to w Irlandii nie wygasły nastroje antyangielskie: jeśli oglądamy jakikolwiek mecz w pubie irlandzkim, to gdy Anglicy dostają w kość, budzi to głośny entuzjazm. A niedawno Brytyjczycy zostali bardzo boleśnie ugodzeni informacją, że po śmierci królowej Elżbiety tłumy na irlandzkich stadionach śpiewały „Lizzie’s in a box”, czyli „Elżunia jest już w pudełku”.

Te urazy widać też, gdy jeździ się po Belfaście. Wszędzie wymalowane są murale, które zachwalają czy to bojowników IRA, czy to oddziały milicji paramilitarnych terrorystycznych lojalistów. Na jednym z rond widziałem duży napis nawiązujący do koronacji króla Karola III – „to nie mój król”. No dobrze, ale lepiej, żeby takie napisy były, niż  żeby ginęli ludzie i niż żeby w powietrzu było czuć zapach dynamitu. A tak właśnie było na początku lat 70-tych. I to, że 25 lat w miarę udaje się przeżyć bez zamachów terrorystycznych, to już wielkie osiągnięcie. Dlatego pomyślmy z wdzięcznością o protestantach i katolikach, którzy mimo wszystko zaniechali śmiertelnej śmiertelnej wrogości. Kochać się nie muszą, ale jakoś życie toczy się do przodu.

Piotr Semka

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj