Chyba każdy z nas, wyjeżdżając za granicę, zabiera ze sobą kartę płatniczą. Powód jest oczywisty – ten niepozorny kawałek plastiku umożliwia stały dostęp do środków na koncie i ułatwia natychmiastową realizację wakacyjnych planów. Romantyczna kolacja w lokalnej restauracji? Bilety do parku rozrywki dla całej rodziny? Kupno pamiątek i regionalnych przysmaków? Dzięki karcie możemy opłacić wszystkie te wydatki w szybki i bezproblemowy sposób. Jaki jednak rodzaj karty zabrać z sobą w podróż? Wyjaśniamy.
Jakimi kartami można płacić w obcych krajach?
Zacznijmy od tego, że poza granicami Polski możemy płacić:
• kartą debetową (złotową),
• kartą kredytową,
• kartą walutową,
• kartą wielowalutową.
W zależności od tego, jaki rodzaj karty wybierzemy, jedna i ta sama transakcja (np. rachunek za kawę w nadmorskiej knajpce) może się wiązać z różnym kosztem. Mówiąc innymi słowy, jeśli w jednym dniu zapłacimy za wspomnianą wcześniej kawę kartą debetową, w drugim – kartą walutową, w trzecim – kredytową, to z naszego konta znikną całkiem różne kwoty.
Karta debetowa powiązana z kontem w złotówkach to raczej kiepski pomysł
Nie da się ukryć, że korzystanie za granicą ze „zwykłej debetówki” może odbić się boleśnie na naszym portfelu. Wszystko dlatego, że każda transakcja wiąże się z następującymi opłatami:
• ustalonym przez nasz bank spreadem (czyli różnicą między kursem sprzedaży a kursem kupna danej waluty),
• przewalutowaniem – najczęściej w przypadku transakcji w obcej walucie kwota jest przeliczana na walutę rozliczeniową karty po kursie organizacji płatniczej, a następnie na walutę rachunku po kursie banku (dochodzi więc do podwójnego przewalutowania, które wiąże się z wysokimi kosztami),
• prowizją za przewalutowanie – zwykle pobierana przez bank opłata wynosi kilka procent i jest naliczana po dokonaniu przeliczenia na polską walutę.
Wszystkie te dodatkowe prowizje mogą mocno uszczuplić stan naszego konta, zwłaszcza gdy w trakcie zagranicznego urlopu używamy wyłącznie karty debetowej.
Karta kredytowa – równie droga ale przydatna
Czy w takim razie podczas zagranicznych wojaży warto zastąpić „debetówkę” kartą kredytową? Niekoniecznie. Także płatności kredytówką za granicą są obłożone wysoką prowizją, a na dodatek okres bezodsetkowy nie obejmuje transakcji w obcej walucie (tzn. wypłacone środki od razu stają się oprocentowaną pożyczką).
Niemniej karta kredytowa w wielu miejscach i sytuacjach może nam się przydać. Mowa tu o niezaplanowanych sytuacjach kryzysowych, a także płatnościach za takie usługi jak wynajem samochodu, zakup biletu na samolot lub rezerwacja hotelu.
Dodajmy w tym miejscu, że korzystanie z karty kredytowej za granicą może wiązać się z szeregiem ułatwień dla podróżników. Jednym z nich jest dostęp do saloników na lotniskach, drugim – ubezpieczenie na czas podróży (najczęściej darmowe). Z reguły jednak te udogodnienia są zarezerwowane dla posiadaczy kart kredytowych z klasy premium.
Reasumując, w czasie zagranicznego urlopu mimo wszystko warto mieć kartę kredytową w swoim portfelu. Najlepiej taką, która nie narazi nas na wysokie koszty, a jednocześnie w przypadku nieprzewidzianych zdarzeń losowych może nas uchronić przed finansową zapaścią.
W jej znalezieniu może nam pomóc ranking kart kredytowych. Takie zestawienie znajdziemy na stronach profesjonalnych serwisów finansowych zajmujących się tematyką bankową. Korzystając z tego rozwiązania szybko sprawdzimy, ile w danym banku wynosi prowizja za płatność kartą za granicą oraz ile zapłacimy za wypłatę gotówki z zagranicznych bankomatów.
Podsumowanie
Używanie za granicą karty powiązanej z kontem w złotówkach powinno być ostatecznością. „Debetówka” sprawdzi się jedynie podczas krótkich wyjazdów (i to pod warunkiem, że będziemy po nią sięgać sporadycznie).
Także korzystanie z karty kredytowej poza granicami kraju nie jest opłacalne. Mimo wszystko warto ją wyrobić i zabrać ze sobą. Może okazać się użyteczna w momencie, gdy niespodziewanie znajdziemy się w trudnej sytuacji i „na cito” będziemy potrzebowali dodatkowych środków.
Artykuł sponsorowany