Kiedy w Gdańsku drugiego dnia protestów była już regularna bitwa z milicją na ulicach, w Gdyni dopiero zaczynał się protest. – Ale tu już wykształciła się grupa liderów – mówił historyk. Na wieść o tym, że w Gdańsku są już zabici i płonie komitet PZPR, liderów zaproszono na rozmowy do Prezydium Miejskiej Rady Narodowej, czyli dzisiejszego Urzędu Miasta. Doszło jednak do pierwszych zamieszek, podpalono siedzibę milicji.
– Władza się przekonała, że pacyfikacja nic nie dała. A wręcz środki użyte pierwszego dnia były za małe. Pojawiły się plotki o śmierci milicjantów i zdano sobie sprawę, że nie obejdzie się bez użycia drastyczniejszych środków.