No i przystanek końcowy: Szklarska Poręba. Kiedyś bezdyskusyjna stolica narciarskich doznań w Sudetach. Dzisiaj dzięki rozwojowi innych ośrodków, w tych położonych na południowym zachodzie naszego kraju górach, ten prymat niektórzy kwestionują.
Niewątpliwie trochę przespano tu rozwój infrastrutury, a sama majestatycznie wznosząca się nad miastem Szrenica niekoniecznie była i jest argumentem, który decydował lub decyduje o tym, gdzie narciarze kierują swe kroki.
Jednakże najdłuższa w Polsce trasa pieszczotliwie zwana Lolą /czerwona/ to jak na nasze warunki ponad 4 kilometrowe wyzwanie. Biorąc pod uwagę jej odnogę Śnieżynkę /czerwona/ o dwukilometrowym dystansie, czarną i naprawdę dająca w kość „Ściankę” /momentami 50 proc nachylenia/ oraz w dolnej parti zjazdu Śnieżynki Puchatka /jeden z najlepszych do treningu „lajtowych” stoków”, oświetlonych ciągle przyciągają chętnych.
Mankamentem jak, już zasygnalizowałem, była przestarzała infrastruktura, czyli powolne dwuetapowe krzesełko na sam szczyt. Te ograniczenia są konsekwencją położenia terenów narciarskich w Karkonoskim Parku Narodowym. Na szczęście kilka sezonów temu, w 2010 roku, coś drgnęło i uruchomiono Karkonosz Expres, czyli sześcioosobową kanapę z osłonami przeciwwiatrowymi i opadowymi, która wywozi nas trochę poniżej szczytu – w okolice tak zwanego Świątecznego Kamienia.
Ta istotna dla tutejszej komunikacji zmiana spowodowała znaczącą poprawę przepustowości na Ski Arenie Szrenica. Szrenickie stoki należą do najciekawszych w Polsce. Oczywiście oprócz wspomnianych Loli, Śnieżynki i Puchatka można pojeździć i pooglądać widokina Hali Szrenickiej, gdzie funkcjonują dwa wyciągi orczykowe, a zjazdy nie należą do trudnych.
Odpocząć można w tutejszym „kultowym” schronisku lub wyżej położonym na samym szczycie 1362 metrów nad poziomem morza. W samej Szklarskiej znajdziemy liczne knajpki, restauracji czy puby, które dadzą satysfakcję amatorom trunków i jadła. Z noclegami też nie powinno być problemu, każdy znajdzie coś wedle swoich oczekiwań i na każdą kieszeń. No może nie w okresie świąteczno – noworocznym gdy ceny szybują wyżej niż Śzrenica czy Śnieżka i o wolnym pokoju można tylko pomarzyć.
W Szklarskiej Porębie kończy się też moja narciarska eskapada. Niestety nie zażyłem za dużo białego szaleństwa, bo zamiast zimy towarzyszyła mi wiosna. Starałem się przybliżyć słuchaczom Radia Gdańsk to wszystko, czego można się spodziewać w najważniejszych ośrodkach narciarskich w Polsce.
Jeżeli zapytacie mnie czy warto wybrać się w nasze góry na deski odpowiem z całą mocą: TAK! TAK! TAK! Uzasadnienie już niebawem, a tymczasem żegnam się z pięknej Szklarskiej Poręby!
Marek Lesiński