Adamowicz: Żeby zamknąć Plac Solidarności na manifestacje, trzeba zmienić prawo o zgromadzeniach

Część radnych PiS chce ograniczenia prawa do manifestacji na Placu Solidarności. – Bardzo szanuję panią radną Kołakowską i członków stowarzyszenia Godność. Szanuję ich między innymi za walkę o wolność związków zawodowych. To nas łączy. Różni nas jednak stosunek do rządów prezydenta Dudy. Proszę zauważyć, że przed demonstracją KOD z 13 grudnia były tam różne manifestacje. Jeśli manifestował nacjonalista, to nikt nie narzekał. Wszystkie protesty rozpoczęły się od demonstracji KOD.

– Prawo o zgromadzeniach nie daje możliwości, aby przestrzeń publiczną wyłączyć z możliwości manifestowania poglądów politycznych. Każdy kto złoży u prezydenta chęć zorganizowania takiej demonstracji, może to zrobić.

– Raz miała się odbyć demonstracja przeciw uchodźcom. Spotkałem się z gdańskimi nacjonalistami i powiedziałem, że się zgadzam, ale poprosiłem o rozpatrzenie zmiany miejsca. Dlaczego nie na Placu Solidarności? Tam był Jan Paweł II, który mówił o tym, że jeden drugiemu powinien pomagać. Jakby tego nie interpretować, to ktoś, kto jest za Janem Pawłem II, nie może być przeciwko uchodźcom. Raz o to samo prosiłem organizatorów Manify.

– Trzeba przestrzegać prawa, a te mówi, że nie można wyłączyć przestrzeń publiczną spod manifestacji. Każdy ma to prawo: geje, lesbijki, komuniści czy cykliści.

– Nie ma takiego punktu, że można powiedzieć: „jesteśmy w pełni przygotowani na przyjęcie uchodźców”. Boję się, że uchodźcy mogliby zaatakować kobiety, każdy się tego boi, ale w Niemczech jest ich ponad milion, tutaj byłoby 7 tysięcy. Jeśli do Gdańska trafi 100 z nich, to nikt ich nawet nie zauważy.

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj