– Przyglądam się temu placowi od dwóch lat – mówi Michał Stąporek. – Zwróćcie uwagę jak bardzo jest „rozryty”. To miejsce bardzo niezadbane, są tam hałdy piachu i zniszczony bruk. Zróbmy tak, by Plac Solidarności stał się w końcu estetyczny. Poza tym jeśli to miejsce jest ważne dla gdańszczan, a tak jest, to każdy może tam mówić co chce. Jeśli łamie prawo, to policja powinna go powstrzymać, ale nie w sposób prewencyjny. Są dwie alternatywy: manifestujemy przy Pomniku Poległych Stoczniowców albo przy Neptunie. Lepiej, gdy odbywa się to przy stoczni.
– W 100 proc. się z tym zgadzam. Plac Solidarności powinien być agorą, bo wolność wypowiedzi była jednym z postulatów stoczniowego. Każdy powinien móc tam powiedzieć co chce. Trochę taki Hyde Park – mówi Mieczysław Abramowicz.
– Nie może być w tym wszystkim wybiórczości – zaznacza Jan Hlebowicz. – To nie w porządku, jeśli jedna organizacja nie może tam odbyć manifestacji, a inne już tak. Nie wydaje mi się, żeby wyłączenie Placu Solidarności jako miejsca do demonstracji było dobrym pomysłem.