Dorota Arciszewska-Mielewczyk z PiS: Wałęsa stał się zakładnikiem własnej teczki

Gościem Rozmowy Kontrolowanej jest teraz Dorota Arciszewska-Mielewczyk, posłanka PiS. Wywiad przeprowadza Agnieszka Michajłow.

Jest Pani zainteresowana teczką Bolka?

– Mamy już ponad 25 lat demokracji i to zainteresowanie jest spore, niektóre zbiory chętnie bym przeczytała.

Lech Wałęsa mówi: „nie podpisywałem”, „nie donosiłem”, „nie brałem pieniędzy”, „nie zrobiłem nikomu krzywdy”. Czy Lech Wałęsa kłamie?

– Od 2008 roku lat nie było zastrzeżeń co do książki na jego temat, ale Lech Wałęsa mógł przecież podać historyków do sądu. Nie ma wątpliwości, kto donosił i podpisywał.

– Myślę, że pani Kiszczak mogła to zrobić ze strachu, kiedy słyszała o Jaroszewiczach. Albo rzeczywiście chciała 90 tys. złotych, bo brakowało jej na chleb. Chociaż wiemy, że emerytury byłych esbeków i ich rodzin były dość wysokie. Nie wiem, dlaczego to zrobiła. Ale IPN mógł to śledztwo rozpocząć wcześniej. Teraz jest pytanie, dlaczego to się wcześniej nie stało. PO i PSL mógł to wcześniej zrobić, ale tak się nie stało, moim zdaniem świadomie.

– System wtedy miażdżył ludzi, w latach 70. Wałęsa miał 20 lat i nie mam do niego pretensji. Pytanie co robił w 1992 roku. Mógł wstać z kolan. Powinien wtedy przyznać się i zrobić coś dla Rzeczypospolitej. A stał się niewolnikiem teczki i zakładnikiem systemu, którego teraz broni. On jest zakładnikiem tego, czego nie zrobił po 1992 roku.

– To jest jego wybór, chociaż mógł z tym skończyć. Pytanie, co było w tych dokumentach. Moim zdaniem postkomunistyczny układ powinien postawić mu pomnik, bo nikogo nie puścił w skarpetkach i nikogo nie wydał.

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj