-Podobno jeden z mistrzów nosił okulary z bursztynu – mówi Bogdan Gałązka wyjaśniając, że Włodek Raszkiewicz mógłby być krzyżakiem. – Pani Ewelina mogłaby być damą dworu – dodaje.
– Gacie komtura, czyli wiszącą słoninę, nazwałbym raczej prześcieradłem – śmieje się szef restauracji Gothic.
Gałązka słynie z tego, że przygotowuje krzyżackie dania. – W średniowieczu nie jadano śniadań, bo uznawano to za grzech. Były wyjątki, goście czasem spożywali kurę, czy szynkę. Do pierwszego posiłku siadano około 11-12, ale to było już bardziej obiadowe danie. Drugi posiłek był około 18 i to był już ostatni w ciągu dnia – mówi.
– U nas nie je się tak jak w dawniej, nie je się z jednej miski. To, co podawał Wielki Mistrz swoim gościom zachwycało w tamtych czasach, zachwyca i teraz. Kryształowe misy, drogie zastawy… Stół jednoczył, posiłki celebrowano. Tutejszy refektarz był jedną z największych tego typu sal w Europie – opowiada Bogdan Gałązka.