– Rozmawialiśmy w marcu, ale masa osób pchała się do księdza arcybiskupa. Było to w czasie nadania honorowego obywatelstwa Andrzejowi Wajdzie. Przyznał wtedy, że ludzi podobnie myślących, czyli księży, jest bardzo mało. On po prostu ciągle czuł potrzebę działania według własnych przekonań. I najbardziej smutne jest dla mnie, kiedy powiedział: „Spotkajmy się tuż po Wielkiej Nocy”. Potem zadzwoniłam i dowiedziałam się, że wybiera się do szpitala. Dobrze znosił leczenie. Mówił, że się doskonale czuje. Potem dowiedziałam się o wylewie.