To nie było tak, że wszyscy już wczoraj byli pewni, jakim składem zagramy. Przede wszystkim wątpliwości budził środek obrony. O ile Kamil Glik był pewniakiem, to składy na meczy towarzyskie wskazywały, że Adam Nawałka wciąż szuka. Szybko można było odstrzelić Salamona, który widocznie nie cieszy się zaufaniem ze strony selekcjonera. Dylemat jednak był: postawić na Michała Pazdana, czy Thiago Cionka? Już wiemy, że to piłkarz Legii wyjdzie na boisko od pierwszej minuty i ciężko Nawałkę za tę decyzję krytykować. Pazdan jest silniejszy, co w meczu z Irlandią Północną może być naprawdę ważne, poza tym Thiago Cionek popełnił kilka błędów w meczach przed turniejem (choć i Pazdanowi ich zapomnieć nie można).
Wydaje się, że defensywa jest naszą najbardziej wrażliwą formacją. Nie tylko przez środek obrony, ale również przez lewą stronę. Chociaż Artur Jędrzejczyk pokazywał już, że można mu zaufać, to możemy mocno odczuć brak Macieja Rybusa. Zwłaszcza w meczu, w którym nie spodziewamy się innego scenariusza, jak dominacja Polaków w posiadaniu piłki. Tutaj przydałby się szybki i ofensywny lewy obrońca i Rybus w tę konwencję doskonale się wpisywał.
Za kontuzjowanego Grosickiego na lewym skrzydle zagra Kapustka. Innej decyzji chyba nikt się nie spodziewał, ale to niezbyt dobra wiadomość dla Sławomira Peszki. To dowód, że piłkarz Lechii nie może myśleć o czymś więcej niż o ewentualnym wejściu pod koniec meczu.
Ostateczne wrażenia? Wcale nie są złe. Irlandia Północna nie jest przeciwnikiem, z którym Polska w składzie z Krychowiakiem, Lewandowskim i Milikiem ma prawo nie dać sobie rady. I w to wierzymy!