Przekonałyśmy się o tym dość szybko. Płyniemy sobie, aż tu nagle zakołysało nas w lewo, w prawo i… stoimy. Nie, to nie był żart Basi. Utknęłyśmy na mieliźnie! Silnik ryczy, ale łódka ani drgnie. Pierwsza myśl – odpychamy się pagajami. Ale tylko utknęły w piachu. Druga myśl – musimy rozbujać łódkę. Też nic z tego. No dobra, wychodzimy do wody i pchamy naszą „łajbę”. Ryknęło, zabujało i ufff, udało się! P.S. Woda jeszcze dość zimna 😉
Niedługo dopłyniemy do Tczewa, gdzie mamy zamiar zjeść zasłużony obiad. 🙂