– Pierwsza wakacyjna praca? OHP w mleczarni Kosakowo (Gdynia Grabówek) w czasach liceum. Wytrzymałam tylko 1 tydzień, długo nie mogłam patrzeć mleko i twaróg. Tato skwitował: „Jeśli nie będziesz się chciała uczyć, to zawsze tam możesz wrócić na stałe”. Do dziś pamiętam ten false start. Bezcenne – pisze Magda.
– Ja nie dorabiałem w wakacje, bo mama mi radziła, że jeszcze się napracuję i rzeczywiście przepracowałem 48 lat – tłumaczy Bernard.
– Wyjazdy zagraniczne w latach 70-tych były ograniczone. Chodziłam do różnych zakładów pracy, bo tylko tam organizowali wyjazdy. Jeździłam więc jako wychowawca na kolonie letnie. Zarobki były niewielkie, ale zwiedziłam pół Europy – opisuje Krysia.
– Ja w sezonie pracowałem w lesie. Czyściłem budki lęgowe i kontrolowałem w pułapkach ilość kornika drukarza, o którym jest ostatnio tak głośno. Chyba mi się spodobało, bo od 15 lat, las jest moim miejscem pracy – daje znać inny tłumacz.
– Bardzo mile wspominam pierwszą wakacyjną pracę. Pracowałem w punkcie gastronomicznym na terenie gdańskiego zoo, była to praca 6 dni w tygodniu po 11 godzin. Zarobki jak na nastolatka rewelacyjne – w miesiąc zarobiłem 1000 złotych. To był rok 1996, dla porównania w 1998 roku moja pensja na etacie wynosiła 650 zł. Praca wakacyjna nauczyła mnie rozsądniejszego gospodarowania pieniędzmi. Sam zarobiłem to 3 razy się zastanowiłem zanim wydałem – zapewnia Adam Słomiński.
– Jako student medycyny pracowałem w Petrochemii w Płocku. Pieniądze olbrzymie, już takich nigdy nie zarobiłem – dodaje kolejny słuchacz.