Minister Anna Zalewska przedstawiła, jak będzie wyglądać oświata. Będzie ośmioletnia szkoła powszechna, potem czteroletnie liceum lub pięcioletnie technikum zawodowe lub dwustopniowa szkoła branżowa.
– Poczekajmy na konkrety. Podoba mi się powrót do ośmioletniej podstawówki i likwidacja gimnazjów. Chcę zobaczyć konkret, czyli gotową ustawę. Nie podoba mi się przedłużenie o rok edukacji wczesnoszkolnej. Teraz to trzy lata, a mają to być cztery klasy. Chyba niepotrzebnie. Po co to przedłużać ze starym wychowawcą? Zależy mi na tym, by określić ramy programów nauczania, co jest bardzo istotne – mówi Jarosław Popek.
– Nie znam się na tych sprawach. Jestem zadowolony, że kończy się eksperyment z gimnazjami. To nie kwestia stosunku do przeszłości. Nie mówmy o szkole jak za PRL. Wybór takiej formuły jest kwestią decyzji. Jeżeli PiS nie ukrywał, że jest za usunięciem gimnazjów to nie dziwmy się, że teraz to wprowadza. Kwestia będzie rozwlekana, jak zapewnić miękkie przejście dzieci. Druga kwestia to lęk nauczycieli gimnazjów, że znajdą się na lodzie. To kwestie, które można ze ZNP obgadać. Boję się hasła obrony gimnazjum do upadłego. Jeśli się z tego zrobi hasło KOD, będzie to niemądry kierunek dyskusji – dodaje Piotr Semka.
– Zrobiono rzecz dziwaczną z początkiem szkoły, czyli z sześciolatkami. Zrobiono bałagan. Teraz będą puste klasy i zwalnianie nauczycieli, a za rok trzeba będzie ich szukać. Tutaj będzie tak, że w 2019 roku wejdą czteroletnie licea i konsekwencje będą takie, że grupa ostatnich absolwentów starego systemu będzie się uczyć o rok dłużej. Nikt nie wie, jak to będzie. Ma być nauczyciel do czwartek klasy, ale wszystko razem jest skomplikowane. Małe dzieci miały być oddzielone od starszych – mówi Marek Ponikowski.